Kiedy usłyszałam, że zbliżamy się do lądowania zaczęłam budzić mojego towarzysza. Spał naprawdę słodko, aż żal mi było ten widok przerywać. Szturchnęłam go w rękę, a na reakcję długo czekać nie musiałam. Jeśli chodzi o sen, wszystko może go obudzić, jest naprawdę wrażliwy na dźwięki i ruchy. Potrafi go obudzić nawet zwykłe wyjście do toalety.
Taka wrażliwość ma wady, ale i zalety.
Uśmiecham się w jego stronę, widząc jego zaspaną twarz. Ciężkim sposobem, ale odwzajemnił gest. Wyglądał słodko i... śmiesznie.
Delikatnie się do niego przytulam. Wyczuwam jego zdziwienie, a na twarzy Mii pojawia się ogromny uśmiech. Puszcza mi oczko i znów pochłania się w dźwięki muzyki. Moje ciało po raz kolejny opanowuje ciepło. Przyjemne ciepło.
Kiedy ja je ostatnio czułam? Oj bardzo dawno. Ostatnio zakochana byłam... nawet sama nie pamiętam kiedy wiem tyle, że to bardzo dawno temu.
Zakochać się w przyjacielu, w dodatku najlepszym. Lepiej być nie mogło, nieprawdaż?
Z wielkim smutkiem siadam z powrotem na swoje miejsce.
Na lotnisku jest ogromny tłok. Podejrzewam, że ci wszyscy ludzie wylatują na jakieś wakacje.
Mijam uśmiechnięte od ucha do ucha rodziny i przypominam sobie, że ja również o takiej marzyłam. Chciałabym mieć taką gromadkę dzieci, kochającego męża, ale... Zawsze jest jakieś ,,ale'', najpierw muszę wyzdrowieć, a to jest okropnie ciężkie. Dzisiejszym marzeniem jest to, aby te cholerstwo dało mi w końcu spokojnie żyć. Aby zniknęło z mojego życia raz na zawsze. A jeszcze nie dawno nikomu nie chciałam o tym mówić. Człowiek i jego poglądy na pewne sprawy czasem szybko się zmieniają.
Pół godziny próbujemy się stąd wydostać, jednak nadal tkwimy w miejscu. Podobno na kogoś czekamy nie wiem tylko na kogo. Do rzeczywistości przywraca mnie piszcząca Mia, która chwilę później ląduje w ramionach jakiegoś chłopaka. Już chyba nawet wiem kim dla niej jest. Mężczyzna z jej opowieści. Na pierwszy rzut oka wydaje się naprawdę spokojny i okropnie zakochany. Skoro po nim tak to widać to zastanawiam się czy ja jestem pod tym względem bezpieczna. Uśmiecham się w stronę stojącej już obok mnie przyjaciółki, ta natomiast bierze sprawy w swoje ręce:
-Ze względu, że wy się nigdy nie odezwiecie, tak: Sarah to jest mój chłopak William - podaję mu rękę i lekko uśmiecham się - William to moja najlepsza pod słońcem przyjaciółka - odwzajemnia mój gest i jak prawdziwy dżentelmen całuje moją dłoń. Mia trafiła chyba na idealnego dla siebie faceta.
Kiedy przyjaciółka przedstawia swojego chłopaka Michaelowi miałam coraz większe chęci wyjść w końcu z tego lotniska i zobaczyć to wszystko co znajduje się na zewnątrz. Chyba to zauważyli.
-To co, gotowa na nową przygodę? - Usłyszałam obok głos Michiego, który brał właśnie moje walizki.
-Na przygodę jestem jak najbardziej gotowa, ale co do walizek to proszę cię daj mi je. - Popatrzył na mnie i wiedziałam, że łatwo to mi ich nie odda.
-Szybko się nie dogadacie więc powiem coś ja - Głos zabrała Mia, byłam ciekawa co tak naprawdę wymyśliła - Jesteście tutaj przeze mnie więc to ja razem z Williamem weźmiemy te walizki i teraz nie zrobicie nic aby nas powstrzymać. - Oznajmiła, a ja jedynie bezwładnie rozłożyłam ręce. Nie wygramy z nią. Pozostaje nam jedynie grzecznie za nimi iść.
Szybko uderza mnie fala świeżego powietrza. Wchodzę po schodach i zatrzymuję się rozglądając dookoła. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Wiele palm i przede wszystkim ten piękny widok.
Powietrze różni się od tego z Austrii.
Uśmiecham się i grzecznie podążam za moimi towarzyszami. Widzę, że nie tylko ja jestem zachwycona tym miejscem. Michaelowi nie zgodzi z twarzy uśmiech, patrzymy na siebie i niespodziewanie wybuchamy śmiechem.
Wsiadamy do samochodu William'a. Powiem, że jego bryka nie jest taka zła. Widać, że razem z Mią dobrali się idealnie. Mają te same poczucie stylu.
Mijamy jedną ulicę po drugiej. San Diego jest wprost nieziemskie. Bardzo odbiega od mojego miejsca zamieszkania. Przez prawie całą drogę nie odzywamy się. Jedziemy w ciszy co nam naprawdę nie przeszkadza. Jest bardzo przyjemna. Mamy choć moment na odpoczynek.
Wielkie domy z ogromnymi ogrodami. Po prostu jak w najlepszym amerykańskim filmie.
Uśmiecham się pod nosem nie mogąc uwierzyć, że dzieje się to naprawdę.
-Jest mała zmiana planów -Oznajmia Mia, przerywając długą ciszę - Mieliście zamieszkać w hotelu, jednak damy wam więcej przestrzeni i ''wynajęliśmy'' wam dom. - Chyba nie za bardzo wierzę w to co usłyszałam. Dom? Dla dwójki osób? To przecież nienormalne
-My wam za to nigdy nie oddamy. Lot, a teraz dom przecież to fortuna - Zaczął Michael, ale jak najbardziej się z nim zgodzę.
-Co do lotu, to ja to wszystko wymyśliłam, ale jakoś się dogadamy. Natomiast domem się nie martwcie. Należy, a raczej należał on do siostry Williama, pomieszkuje on w nim na co dzień. Jest na tyle dobry, że na ten czas przeprowadza się do mnie, a tym samym cały dom jest wasz. - Oczy wyszły mi z orbit, z resztą towarzyszowi obok również. Ale, zaraz jak to należał?
-Mam tylko jedno pytanie - Większej ilości raczej nie wymówię - Jak to należał? - William zaśmiał się pod nosem i nareszcie przyłączył się do naszej rozmowy
-Po prostu po ślubie przeprowadziła się do swojego wybranka, spokojnie. - Szybko odetchnęłam z ulga. Czego ja się w ogóle spodziewałam? Do głowy przyszły mi same negatywne wyobrażenia. Już o tych pozytywnych nie pomyślałam.
Zatrzymujemy się przed pięknym białym domem. Dwupiętrowy z dużym balkonem. Wychodzę z samochodu i patrzę przed stojący przede mną budynek.
Chwile później podążam już ścieżką do drzwi. Chłopak mojej przyjaciółki otwiera je i zaprasza nas do środka. Od razu znajduję się w salonie. Jest naprawdę przytulny. Ściany są koloru czekoladowego. Część pokoju zajmuje długa szara sofa i drewniane szafeczki z książkami. Na pierwszy rzut oka widać jednak duży kominek. Zdołałam wypowiedzieć tylko głupie ,,woow'' . Tu było naprawdę pięknie. W życiu nie spodziewałam się iż będę mogła mieszkać w takim domu. Szybko zostaliśmy oprowadzeniu po całym pomieszczeniu. Oczywiście zaklepałam pokój z balkonem. Widok z niego jest nieziemski. Mimo, że kawałek dzieli nas od oceanu to doskonale go widać.
Zaczęłam się rozpakowywać. Nie powiem, aby szło mi to szybko. Na szczęście moja szafa jest duża więc problemu z brakiem miejsca chyba nie będzie.
Moja praca trwa już dobre piętnaście minut, a efektów jakoś szczególnie nie widać. Rozpakowywanie nie należy do moich ulubionych czynności. Wszystko musi znaleźć odpowiednie miejsce. U mojej osoby jest to bardzo skomplikowane. Układam ubrania pod paroma względami. Po pierwsze muszą być równo ułożone co nie zawsze jest takie proste. Po drugie układam je od najmniej chętnie zakładanych do moich ulubionych. Ten proces jest trudny do wykonania, ale jak najbardziej realny.
*Michael*
Piękne miasto, piękne krajobrazy, piękny dom. To chyba za dużo. Za dużo dobrego jak na taki krótki okres czasu. Nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć. Myślę, że jest to jeden wielki sen, z którego za moment się obudzę.
Po wyjściu Mii i Williama z twarzy mojej współlokatorki nie schodził uśmiech, a to chyba najważniejsze. Choć widać, że sama nie może uwierzyć w to co się teraz dzieje.
Szybko rozpakowałem swoje rzeczy. Zszedłem na dół i zdziwił mnie brak Sarah.
Czyżby nadal tkwiła przy rozpakowywaniu się? Ta dziewczyna jest nienormalna. Oczywiście pod żadnym negatywnym znaczeniu.
Pukam do jej pokoju, a na znak wchodzę do niego. Widzę dziewczynę siedzącą po środku ogromnej ilości ubrań. Śmieję się pod nosem, na co przyjaciółka mierzy mnie wrogim spojrzeniem. To jeszcze bardziej wzbudza u mnie śmiech. Tym razem jednak śmieje się ze mną. Kocham ten jej uśmiech i to chyba za bardzo.
-Może być pomógł? - Pyta już z udawaną obrazą. Ona umie szybko zmieniać twarz. I to bardzo szybko. -Głuchy? - Pyta po raz kolejny, tym razem rzuca we mnie swoją bluzką, którą zaraz grzecznie składam.
-Pasuje? -Pytanie za pytanie. Przytakuje głową śmiejąc się ze mnie. -Jak się czujesz... w tym nowym miejscu? - Czyżby to był jakiś wieczór pytań, bo w przeciągu tej chwili jest ich zdecydowanie za dużo.
-Szczerze? Uszczypnij mnie... - Wykonałem polecenie na co zareagowała syknięciem, a ja śmiechem - Nie aż tak mocno! - Powiedziała z grymasem. Chciała, więc winien się nie czuję. -Dziwnie tak trochę - Czyżbym zauważył smutek? Cudem przedostaję się do przyjaciółki i przytulam ją do siebie na co znów się uśmiecha. I o to chodziło.
-Jesteśmy tutaj razem, dlatego też zero smutków. Zrozumiano?
-Jak najbardziej szefie, a teraz przepraszam, ale jak widzisz muszę tutaj trochę ogarnąć . - Uśmiechnąłem się i wyszedłem kierując się do kuchni.
Nasza przygoda została rozpoczęta, a co za tym idzie muszę spełnić obietnicę daną Stefanowi.
-------------------------------------------------------
Witajcie :))
Długo dałam na siebie czekać, ale cóż oceny się same nie poprawią, a chcę je mieć jak najlepsze.
Poza tym znów miałam problemy zdrowotne...
O ile się nie mylę to najdłuższy z rozdziałów, jakie kiedykolwiek napisałam (tak mi się wydaje)
Opinia należy do was :*
Przede wszystkim dziękuję za te ponad 7 tyś. wyświetleń *-* Szczerze, to nie sądziłam na początku, że będzie ich aż tyle.
I ostatnie... do świąt raczej nic nie napiszę więc już z tego miejsca życzę Wam kochani Wesołych Świąt :))
Prezentem dla mnie będzie każdy wasz komentarz :") więc do dzieła :*
Do zobaczenia za dwa/trzy tygodnie !
Ps. Gdzie jest śnieg ja się pytam!?
Delikatnie się do niego przytulam. Wyczuwam jego zdziwienie, a na twarzy Mii pojawia się ogromny uśmiech. Puszcza mi oczko i znów pochłania się w dźwięki muzyki. Moje ciało po raz kolejny opanowuje ciepło. Przyjemne ciepło.
Kiedy ja je ostatnio czułam? Oj bardzo dawno. Ostatnio zakochana byłam... nawet sama nie pamiętam kiedy wiem tyle, że to bardzo dawno temu.
Zakochać się w przyjacielu, w dodatku najlepszym. Lepiej być nie mogło, nieprawdaż?
Z wielkim smutkiem siadam z powrotem na swoje miejsce.
Na lotnisku jest ogromny tłok. Podejrzewam, że ci wszyscy ludzie wylatują na jakieś wakacje.
Mijam uśmiechnięte od ucha do ucha rodziny i przypominam sobie, że ja również o takiej marzyłam. Chciałabym mieć taką gromadkę dzieci, kochającego męża, ale... Zawsze jest jakieś ,,ale'', najpierw muszę wyzdrowieć, a to jest okropnie ciężkie. Dzisiejszym marzeniem jest to, aby te cholerstwo dało mi w końcu spokojnie żyć. Aby zniknęło z mojego życia raz na zawsze. A jeszcze nie dawno nikomu nie chciałam o tym mówić. Człowiek i jego poglądy na pewne sprawy czasem szybko się zmieniają.
Pół godziny próbujemy się stąd wydostać, jednak nadal tkwimy w miejscu. Podobno na kogoś czekamy nie wiem tylko na kogo. Do rzeczywistości przywraca mnie piszcząca Mia, która chwilę później ląduje w ramionach jakiegoś chłopaka. Już chyba nawet wiem kim dla niej jest. Mężczyzna z jej opowieści. Na pierwszy rzut oka wydaje się naprawdę spokojny i okropnie zakochany. Skoro po nim tak to widać to zastanawiam się czy ja jestem pod tym względem bezpieczna. Uśmiecham się w stronę stojącej już obok mnie przyjaciółki, ta natomiast bierze sprawy w swoje ręce:
-Ze względu, że wy się nigdy nie odezwiecie, tak: Sarah to jest mój chłopak William - podaję mu rękę i lekko uśmiecham się - William to moja najlepsza pod słońcem przyjaciółka - odwzajemnia mój gest i jak prawdziwy dżentelmen całuje moją dłoń. Mia trafiła chyba na idealnego dla siebie faceta.
Kiedy przyjaciółka przedstawia swojego chłopaka Michaelowi miałam coraz większe chęci wyjść w końcu z tego lotniska i zobaczyć to wszystko co znajduje się na zewnątrz. Chyba to zauważyli.
-To co, gotowa na nową przygodę? - Usłyszałam obok głos Michiego, który brał właśnie moje walizki.
-Na przygodę jestem jak najbardziej gotowa, ale co do walizek to proszę cię daj mi je. - Popatrzył na mnie i wiedziałam, że łatwo to mi ich nie odda.
-Szybko się nie dogadacie więc powiem coś ja - Głos zabrała Mia, byłam ciekawa co tak naprawdę wymyśliła - Jesteście tutaj przeze mnie więc to ja razem z Williamem weźmiemy te walizki i teraz nie zrobicie nic aby nas powstrzymać. - Oznajmiła, a ja jedynie bezwładnie rozłożyłam ręce. Nie wygramy z nią. Pozostaje nam jedynie grzecznie za nimi iść.
Szybko uderza mnie fala świeżego powietrza. Wchodzę po schodach i zatrzymuję się rozglądając dookoła. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Wiele palm i przede wszystkim ten piękny widok.
Powietrze różni się od tego z Austrii.
Uśmiecham się i grzecznie podążam za moimi towarzyszami. Widzę, że nie tylko ja jestem zachwycona tym miejscem. Michaelowi nie zgodzi z twarzy uśmiech, patrzymy na siebie i niespodziewanie wybuchamy śmiechem.
Wsiadamy do samochodu William'a. Powiem, że jego bryka nie jest taka zła. Widać, że razem z Mią dobrali się idealnie. Mają te same poczucie stylu.
Mijamy jedną ulicę po drugiej. San Diego jest wprost nieziemskie. Bardzo odbiega od mojego miejsca zamieszkania. Przez prawie całą drogę nie odzywamy się. Jedziemy w ciszy co nam naprawdę nie przeszkadza. Jest bardzo przyjemna. Mamy choć moment na odpoczynek.
Wielkie domy z ogromnymi ogrodami. Po prostu jak w najlepszym amerykańskim filmie.
Uśmiecham się pod nosem nie mogąc uwierzyć, że dzieje się to naprawdę.
-Jest mała zmiana planów -Oznajmia Mia, przerywając długą ciszę - Mieliście zamieszkać w hotelu, jednak damy wam więcej przestrzeni i ''wynajęliśmy'' wam dom. - Chyba nie za bardzo wierzę w to co usłyszałam. Dom? Dla dwójki osób? To przecież nienormalne
-My wam za to nigdy nie oddamy. Lot, a teraz dom przecież to fortuna - Zaczął Michael, ale jak najbardziej się z nim zgodzę.
-Co do lotu, to ja to wszystko wymyśliłam, ale jakoś się dogadamy. Natomiast domem się nie martwcie. Należy, a raczej należał on do siostry Williama, pomieszkuje on w nim na co dzień. Jest na tyle dobry, że na ten czas przeprowadza się do mnie, a tym samym cały dom jest wasz. - Oczy wyszły mi z orbit, z resztą towarzyszowi obok również. Ale, zaraz jak to należał?
-Mam tylko jedno pytanie - Większej ilości raczej nie wymówię - Jak to należał? - William zaśmiał się pod nosem i nareszcie przyłączył się do naszej rozmowy
-Po prostu po ślubie przeprowadziła się do swojego wybranka, spokojnie. - Szybko odetchnęłam z ulga. Czego ja się w ogóle spodziewałam? Do głowy przyszły mi same negatywne wyobrażenia. Już o tych pozytywnych nie pomyślałam.
Zatrzymujemy się przed pięknym białym domem. Dwupiętrowy z dużym balkonem. Wychodzę z samochodu i patrzę przed stojący przede mną budynek.
Chwile później podążam już ścieżką do drzwi. Chłopak mojej przyjaciółki otwiera je i zaprasza nas do środka. Od razu znajduję się w salonie. Jest naprawdę przytulny. Ściany są koloru czekoladowego. Część pokoju zajmuje długa szara sofa i drewniane szafeczki z książkami. Na pierwszy rzut oka widać jednak duży kominek. Zdołałam wypowiedzieć tylko głupie ,,woow'' . Tu było naprawdę pięknie. W życiu nie spodziewałam się iż będę mogła mieszkać w takim domu. Szybko zostaliśmy oprowadzeniu po całym pomieszczeniu. Oczywiście zaklepałam pokój z balkonem. Widok z niego jest nieziemski. Mimo, że kawałek dzieli nas od oceanu to doskonale go widać.
Zaczęłam się rozpakowywać. Nie powiem, aby szło mi to szybko. Na szczęście moja szafa jest duża więc problemu z brakiem miejsca chyba nie będzie.
Moja praca trwa już dobre piętnaście minut, a efektów jakoś szczególnie nie widać. Rozpakowywanie nie należy do moich ulubionych czynności. Wszystko musi znaleźć odpowiednie miejsce. U mojej osoby jest to bardzo skomplikowane. Układam ubrania pod paroma względami. Po pierwsze muszą być równo ułożone co nie zawsze jest takie proste. Po drugie układam je od najmniej chętnie zakładanych do moich ulubionych. Ten proces jest trudny do wykonania, ale jak najbardziej realny.
*Michael*
Piękne miasto, piękne krajobrazy, piękny dom. To chyba za dużo. Za dużo dobrego jak na taki krótki okres czasu. Nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć. Myślę, że jest to jeden wielki sen, z którego za moment się obudzę.
Po wyjściu Mii i Williama z twarzy mojej współlokatorki nie schodził uśmiech, a to chyba najważniejsze. Choć widać, że sama nie może uwierzyć w to co się teraz dzieje.
Szybko rozpakowałem swoje rzeczy. Zszedłem na dół i zdziwił mnie brak Sarah.
Czyżby nadal tkwiła przy rozpakowywaniu się? Ta dziewczyna jest nienormalna. Oczywiście pod żadnym negatywnym znaczeniu.
Pukam do jej pokoju, a na znak wchodzę do niego. Widzę dziewczynę siedzącą po środku ogromnej ilości ubrań. Śmieję się pod nosem, na co przyjaciółka mierzy mnie wrogim spojrzeniem. To jeszcze bardziej wzbudza u mnie śmiech. Tym razem jednak śmieje się ze mną. Kocham ten jej uśmiech i to chyba za bardzo.
-Może być pomógł? - Pyta już z udawaną obrazą. Ona umie szybko zmieniać twarz. I to bardzo szybko. -Głuchy? - Pyta po raz kolejny, tym razem rzuca we mnie swoją bluzką, którą zaraz grzecznie składam.
-Pasuje? -Pytanie za pytanie. Przytakuje głową śmiejąc się ze mnie. -Jak się czujesz... w tym nowym miejscu? - Czyżby to był jakiś wieczór pytań, bo w przeciągu tej chwili jest ich zdecydowanie za dużo.
-Szczerze? Uszczypnij mnie... - Wykonałem polecenie na co zareagowała syknięciem, a ja śmiechem - Nie aż tak mocno! - Powiedziała z grymasem. Chciała, więc winien się nie czuję. -Dziwnie tak trochę - Czyżbym zauważył smutek? Cudem przedostaję się do przyjaciółki i przytulam ją do siebie na co znów się uśmiecha. I o to chodziło.
-Jesteśmy tutaj razem, dlatego też zero smutków. Zrozumiano?
-Jak najbardziej szefie, a teraz przepraszam, ale jak widzisz muszę tutaj trochę ogarnąć . - Uśmiechnąłem się i wyszedłem kierując się do kuchni.
Nasza przygoda została rozpoczęta, a co za tym idzie muszę spełnić obietnicę daną Stefanowi.
-------------------------------------------------------
Witajcie :))
Długo dałam na siebie czekać, ale cóż oceny się same nie poprawią, a chcę je mieć jak najlepsze.
Poza tym znów miałam problemy zdrowotne...
O ile się nie mylę to najdłuższy z rozdziałów, jakie kiedykolwiek napisałam (tak mi się wydaje)
Opinia należy do was :*
Przede wszystkim dziękuję za te ponad 7 tyś. wyświetleń *-* Szczerze, to nie sądziłam na początku, że będzie ich aż tyle.
I ostatnie... do świąt raczej nic nie napiszę więc już z tego miejsca życzę Wam kochani Wesołych Świąt :))
Prezentem dla mnie będzie każdy wasz komentarz :") więc do dzieła :*
Do zobaczenia za dwa/trzy tygodnie !
Ps. Gdzie jest śnieg ja się pytam!?
Cud, miód i świąteczne mandarynki 🎄🎄
OdpowiedzUsuńNo no poszalałaś z tym domem widze. Miłość kwitnie wokół Sarah i Michiego. Lalalalalalalal😏😘
Jak to za 2,3tygodnie???? Kochana hola holaszkoła to jedno a ty i rozdziały to drugie.Nie pozostawiaj nas w te święta 😆😆😆😆
A tak to MERRY CHRISTMAS 😘😘😘
San Diego�� *-* i rozdział serio jest długi i fajnie, tyle sie dzieje i podoba mi sie to! :D czasami towje pomysły mnie przerażają, masz mega bujną wyobraźnię. :D czekam na kolejne i apropo prezentu, właśnie swój dostałaś więc paczki nie potrzebujesz!:D haha :*
OdpowiedzUsuńApropo paczki i tak wydam na ciebie więcej więc tej złotówki za gazetkę ci nie oddaję 😂 <3
UsuńHej Kochana :*
OdpowiedzUsuńNo, no. Honorowe zaproszenie haha :D
Rozdział - świetny! :) Zresztą to żadna nowość
Mam nadzieję, że ten dureń spełni tę obietnicę, bo jak nie to go dosłownie zabiję :D
W ogóle oni są genialni. :) No i dialogi są takie autentyczne, aż uśmiecham się do siebie :)
Czekam na kolejny, buziaki :*
O ja nie mogę! :O
OdpowiedzUsuńWspólny dom?!
Ale żeś wymyśliła! :D
To będzie najlepszy okres w życiu naszej bohaterki. Tak coś czuję. ;)
Kiedy podczas lotu tak troszkę zbliżyła się do Michiego... poczułam ukłucie ciepła w serduszku. ♥ Oni muszą być razem, no! :D Wiem, że są przyjaciółmi, ale to chyba nic, co mogłoby stać na przeszkodzie, co? ;)
Wspólne mieszkanie na pewno im w tym pomoże. ;)
Czekam na kolejny! ♥
Buźka! ;*
PS. Przepraszam za mało ogarnięty komentarz, ale teraz staram się nadrobić jak najwięcej, dlatego tak przemykam. ;)
Jestem!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, naprawdę. Po raz kolejny pokazałaś talent i klasę ^^
Wspólny dom? O choinka, no tego to bym się w życiu nie spodziewała. Już jestem ciekawa, jak to dalej się potoczy :D
Uwielbiam twoje dialogi, wiesz? Są niesamowicie prawdziwe.
Czekam z niecierpliwością na kolejne!
Buziaki :**
WOW. *0* To pojechali z grubej rury. Albo nie! Ty pojechałaś z grubej rury hehe ;*
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, jak to teraz będzie wyglądało. :D
Na dodatek ten opis sceny zbliżenia z Michim. WOW po raz drugi. :D
To co? Piękna para by z nich była, no! ;D
Buziam. ;**
No i wreszcie mamy naszych bohaterów w Stanach! Ten dom cały dla nich, to nie przypadek. Mia zdaje się wyczuła, że coś jest na rzeczy i postanowiła dać temu czemuś trochę przestrzeni, żeby się rozwinęło. Trzymam kciuki za ten rozwój, bo już najwyższy czas. Michi, masz moje błogosławieństwo, a teraz działaj.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i liczę na to, że Michi zacznie spełniać tę obietnicę daną Stefanowi! <3
Ale, ale piękne! Teraz tylko czekać aż Michi w końcu spełni obietnicę dana Stefanowi ^^
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny i czekam na następny, Yay! <3
Buziaki,
British Lady ♡
PS. Przepraszam za spóźnienie :(
Przepraszam, ze tak późno, ale wrcam już do rozdziału.
OdpowiedzUsuńWyszedł Ci świetnie. Nie mogę się doczekać kolejnego, bo ten zostawił we mnie tyle emocji. Teraz wystarczy tylko czekać, aż Michi spełni prośbę Stefana. Mam nadzieję, ze nie będziemy musieli długo czekać. Nie trzymaj nas już w niepewności.
Ach... sama bym chciała mieć taki wypad z przyjaciółmi.
Czekam niecierpliwością na kolejny rozdział i weny życzę.
Pozdrawiam :)
ŚWIETNIE Kochana. Tylko tak dalej! Serdecznie zapraszam Cię też na mojego bloga, może akurat Ci się spodoba <3 Liczę na skromną ocenkę w komentarzu. Pozdrawiam i jeszcze raz świetna robota :D
OdpowiedzUsuńhttp://newcompany-zaynmalik-ff.blogspot.com/
Wspólny dom...No,no Mia też wtrąca do tego swoje trzy grosze :) I dobrze! No Michi,dajesz trzeba dotrzymywać obietnic! Dokładnie zero smutku trzeba się cieszyć i korzystać z życia. Ciekawe,że Sarah ma taki sam sposób układania ubrań co ja :p
OdpowiedzUsuńLecę do nastepnego :*