sobota, 31 października 2015

9. Uczucia


-Czemu mam z wami lecieć? Myślałem, że to ma być taki damski wypad - Czuję na sobie wzrok wszystkich towarzyszy. Próbuję jeszcze coś powiedzieć jednak nie mogę wydobyć z siebie żadnego słowa.
-Michael chyba nie chcesz popsuć prezentu od Mii? Zgadzaj się i już. - Tym razem głos zabrał Stefan. Nie mam chyba zbyt dużo do gadania. Zgodzę się - polecimy, nie zgodzę się - z wyjazdu dziewczyn nici.
-No to jak? Lecimy? Ostrzegam cię... jeśli się nie zgodzisz Mia ci tego szybko nie wybaczy. -Mia mi szybko nie wybaczy? Obie będą stroić fochy. To się nazywa ,,Kobieca Solidarność''
-Macie jeszcze jakieś argumenty, dlaczego powinienem lecieć z wami? - Czekam co wymyślą, choć nie zajmuje to dużo czasu.
-Tęskniłbyś za nami, nudziłbyś się, nigdy nie byłeś w USA, martwiłbyś się o mnie. Coś jeszcze? - Trochę się tego nazbierało. Z resztą czemu by nie? Trochę się rozerwę.
Sarah cały czas czeka na moją odpowiedź, a Stefan z Mią wpatrują się w nas jakbyśmy składali jakąś przysięgę.
-No dobra, ja decyzję już podjąłem...
-Gadaj, bo ona zaraz zawału dostanie. -Gdybyś debilu się nie odzywał moja decyzja byłaby już znana.
-No to lecę z wami! - Wszyscy odetchnęli, a Sarah momentalnie ,,rzuciła'' się na mnie, nie przypuszczałem, że tak ucieszy się na moją zgodę. Nadal trwaliśmy w uścisku, a ja poczułem ogromne ciepło opanowujące całe moje ciało. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie. Pierwszy raz w moim życiu poczułem takie ciepło i pozytywną energię. Jednak zaraz wróciłem do rzeczywistości. Dziewczyny musiały pozałatwiać jakieś sprawy, więc pożegnaliśmy się i wyszły, a mi zostało pilnowanie domu i czekanie na ich powrót.

-Sorry, ale nie mogę na to wszystko patrzeć. Myślisz, że tego co było przed momentem nie wiedzieliśmy? Gdyby nie Mia i ich sprawy to nigdy byście się od siebie nie odkleili... - Wtrącił Stefan, przerywając z sekundy na sekundę coraz bardziej przedłużającą się i niezręczną ciszę.
-Co? O czym ty mówisz? -Zapytałem
-Widziałem jak szklą ci się oczy jak na nią patrzysz stary. Tego nie da się ukryć. -Mówi tak, bo jako jedyny wie co czuję do Sarah. Zapewne gdyby się o tym nie dowiedział, nic takiego by nie mówił. A gdyby to wszystko byłoby aż tak bardzo widoczne? Moje zastanowienia przetrwał Stefan, przynosząc gorący kubek z kisielem.
-Wiesz co zawsze poprawia mi nastrój. -oznajmiłem szczerze z uśmiechem na twarzy. -Zdaję sobie sprawę... -przerwałem, popatrzyłem na Stefana i wydawało mi się, że już wie co chcę powiedzieć- ...że... nie dam rady... tego dłużej ukrywać - wyraz twarzy towarzysza jednogłośnie wskazywał słowa ,,a nie mówiłem'' . Nie wypowiada ich jednak. Poklepał mnie tylko po plecach.
-Powiedz. Zrób to jak najszybciej... -Usiadł obok mnie, próbując wesprzeć. Każdemu życzę takiego przyjaciela. Może i są różne momenty, ale to jednak przyjaciel. Przyjaciele zawsze powinni się wspierać. Są wtedy gdy ich potrzebujemy. I tak jest w tej chwili.
-Boję się tylko jednego...- I w tym momencie przerwałem. Muszę zastanowić się co powiedzieć. Chcę spleść miliony słów w kilka prostych zdań. -tego, że... stracę ją... po raz drugi. -Wyjąkałem. Nie dziwię się. Ciężko wypowiadać takie słowa.
-Za to mi wydaje się, ze twoje uczucia są odwzajemniane. -Czyżby? Ile w tym prawdy? Uczucia są naprawdę ciężkie do rozpoznania.
-Co, ty jakiś jasnowidz jesteś?
-A ty głupi? Mam ci to napisać wielkimi literami? - Jego ton głosu nie był zbytnio łagodny, wyczuwało się minimalną złość.
-Dobra, zmieńmy może teraz, co? - Szczerze? Miałem już dość tego tematu. Stefan wyciąga ze mnie wszystko co możliwe. Przez to czuję się nieswojo.
-Dobra stary, ale musisz mi coś obiecać. - Nagle zachciało mu się obietnic. Ciekawe co tym razem wymyślił. Czasem zaczynam się go bać, ale cóż, nie zmienię tego. Jest jaki jest.
-Jak powiesz co to może się zastanowię. -Odparłem z uśmiechem.
-Obiecaj mi, że nie będziesz ukrywał swoich uczuć, tyle jesteś mi chyba w stanie obiecać? -Ten człowiek zaskakuje mnie na każdym kroku. Wiem, że chce dobrze i bardzo jestem mu za to wdzięczny lecz czasem sam wiem co jest dla mnie dobre,
-Dobra niech ci będzie. - Nie chcę żadnych niepotrzebnych kłótni. Najwyżej potem się coś wymyśli. Nie musi wszystkiego wiedzieć.
-No i o to mi chodziło. - Odetchnął z ulgą, a uśmiech nie schodził z jego twarzy ani na moment.

*Dziewczyny*
-Mam nadzieję, że mój dom pozostanie w takim samym stanie co przed naszym wyjściem. - Co prawda, ufam chłopakom, ale po nich wszystkiego można się spodziewać. Spacerujemy po mieście już od ponad godziny,  zakupy i inne sprawy. -Czekaj, a która jest tak poza tym godzina? 
-Moment... -I zaczęły się poszukiwania. Torebka to wielka jedna dziura, w której ciężko cokolwiek znaleźć, lub miała tak tylko Mia. - Za kwadrans wybije osiemnasta. Śpieszy ci się gdzieś?
-Niedługo mam spotkanie z moim lekarzem. Muszę go poinformować o wyjeździe. -Jej mina nie była zadowolona.
-To jeszcze go nie informowałaś? - Patrzyła na mnie bardzo intensywnie. 
-Nie byłam pewna tego wyjazdu, a nie chciałam robić zamieszania. Spokojnie. - Uśmiechnęłam się do niej, ona tylko pokręciła głową. -Choć, bo się jeszcze spóźnimy, a ja sama na tym świecie nie jestem. 
Droga nie zajęła nam zbyt długo. Nie mam ze szpitalem najlepszych wspomnień, dlatego też jakbym mogła to w ogóle bym tu nie przychodziła. Syreny karetek, ludzie spacerujący po szpitalnym placu. Widywałam to codziennie. Szybko uporałyśmy się ze schodami i weszłyśmy do środka.
Od razu w moje oczy rzucił się biel, a nos zmarszczył się wyczuwając ten specyficzny zapach. Dawno go nie odczuwałam. Przedtem się do niego przyczaiłam. 
Mia co chwila zerka w moją stronę. Łapie mnie za rękę i dodaje otuchy. Szybko znajdujemy się przed gabinetem. Czekam tylko na pojawienie się doktora.  Drzwi się otwierają, wychodzi z nich dziewczyna, a raczej nastolatka. Nie wydaje się na szczęśliwą, tylko bardziej na zagubioną w swoich myślach. Popatrzyłam na jej szybko oddalającą się sylwetkę i wstałam udając się w stronę gabinetu. Spojrzałam na Mię, która posłała mi ciepły uśmiech. Na słowo proszę weszłam do środka, a mężczyzna uśmiechnął się do mnie wstając w czarnego skórzanego fotela. 
-Witaj, co cię do mnie sprowadza? Mam nadzieję, że same dobre wiadomości. - Może początkowo nie darzyłam tego człowieka jakąś sympatią, teraz wydaje mi się bardzo ciepłą osobą. 
-Po części. - Uśmiechnęłam się do niego szczerym uśmiechem. Odwzajemnił gest. 
-Może napijesz się herbaty? - Zaproponował, ja jednak wiedziałam po co przyszłam i chciałam to jak najszybciej załatwić. 
-Nie dziękuję, ja tylko na chwilkę. - Oznajmiłam. -Poza tym ktoś na mnie czeka przed gabinetem i nie chciałabym, aby się niecierpliwił. - Dokończyłam. 
-Rozumiem, to o czym chcesz porozmawiać?
Opowiedziałam mu szybko na temat wyjazdu. Uważnie wysłuchał, a na końcu zadał kilka pytań odnośnie mojego samopoczucia, leków i przede wszystkim zdrowia. Byłam dobrej myśli wobec jego zgody. Polubiłam tego człowieka, pomimo że tak naprawdę lekarze kojarzą mi się z ogromnym cierpieniem. Zawsze uważałam, że to stworzenia bez uczuć, wysilający się na najmniejsze uśmiechy. Teraz wiem, że nie każdy taki jest. Zmieniam zdanie na ten temat. 
-Wszystko wynika, że przez najbliższy czas stan zdrowia nie zamierza się zmieniać, zgodzę się pod warunkiem iż codziennie będziesz przyjmować leki i będziesz w kontakcie z jakimś lekarzem, który będzie znał twój obecny stan. Nie można ryzykować. - Marzyłam w myślach o jego zgodzie. Udało się. Mogę bezpiecznie wyjeżdżać. Problem w tym, że muszę skontaktować się z jakimś Amerykańskim lekarzem. We trójkę damy radę.
-Dziękuję panu bardzo. - Popatrzyłam na niego z radością.
-Uważaj na siebie. Jak tylko wrócisz to daj znać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. 
-Mogę to nawet obiecać. Jeszcze raz dziękuję. - Uśmiechnięta wyszłam i od razu rzuciłam się w ramiona przyjaciółki. Wyczuła, że wszystko poszło zgodnie z planem. Cieszyłam się jak małe dziecko, a jeszcze nie tak dawno wcale nie chciałam lecieć. Teraz dotarło do mnie jaki ten pomysł wyjazdu jest super. Zażyję nowej przygody, w zupełnie innej rzeczywistości.
Wyszłyśmy ze szpitala i pośpiesznie udałyśmy się do mojego domu, liczyłam, że jest cały. Zostawić chłopaków samych w domu to nie lada wyczyn. Zawsze mogli wpaść na pomysł zabawy  kucharzy, a z ich doświadczeniem budynek mógłby pójść z dymem.
Skręciłyśmy w uliczkę i o dziwo dom stał na miejscu. Żadnych karetek, straży? Jest dobrze. Wesołe weszłyśmy do środka i zastałyśmy tam chłopaków rozstawiających coś na stole.

-Mogę wiedzieć co wy tam robicie? - Zapytała Mia z rozbawieniem z głosie.
-Taka mała niespodzianka, siadajcie. -Spojrzałam na przyjaciółkę i jednocześnie wybuchłyśmy śmiechem.
-Michael i Stefan w kuchni? Koniec świata się zbliża czy co? - Humor nam dopisywał, ale jednak widok chłopaków w fartuszkach to nie codzienny obrazek.
-Jak będziecie tak do tego podchodzić to sami to zjemy. - Całą tą sytuacją obruszył się Stefan, który od razu zareagował na nasze ,,docinki''. Oczywiście jego obraza była udawana. Nie umiał być obrażony.
-Dobra, dobra. Co tam upichciliście? - Nim się nie spostrzegłyśmy przed nami pojawiły się talerze z hamburgerami.
-Jak USA, to i jedzenie amerykańskie.
Co jak co, ale kolacja im wyszła. Chłopacy naprawdę się popisali. Nie dość, że dom cały to i pyszne jedzenie. Za oknem zrobiło się już ciemno, wszyscy się rozeszli. Nagle poczułam wibracje, wyjęłam telefon i odczytałam sms-a.


MIA
Jeśli chodzi o lekarza, to nie masz się czym martwić.
Pomyślałam już przedtem i załatwiłam ci w pobliskim szpitalu
doktora, który zna już historię twojej choroby. Możesz
spać spokojnie :-)
Dobranoc :-*



--------------------------------------------------------
                   
       Witajcie!
Nareszcie zdołałam coś napisać :)
Ostatnimi czasy mam ogromnego lenia i cierpiałam na brak weny. Aż do czasu.
Szkoła zmusza mnie do dodawania rozdziałów co 2 tygodnie lub dłużej. 
Poza tym chciałabym podziękować mojej przyjaciółce Kasi, za pomoc :) 
Ten ,,kubek z kisielem'' to tylko i wyłącznie jej pomysł, ale niech się nacieszy ^^
 Opinię zostawiam wam :)
Bardzo proszę was również o komentowanie, gdyż ogromnie to motywuje. 
Mam nadzieję, że was nie zanudzam.
Do zobaczenia :* 
PS. Jeśli widzisz jakieś błędy to pisz, przyjmuję takie wpisy w uśmiechem iż wiem, że ktoś zwraca uwagę :)


sobota, 17 października 2015

8. Decyzja


To co usłyszałam, powinno mnie zapewne ucieszyć. Dobrze mówię? Chodź zamiast natychmiastowej zgody, na moment się zawahałam. Poczułam strach, który na chwilę unieruchomił moje ciało.
USA?
Wakacje?
Może i brzmi super... ale nie w moim stanie. Nie uważałam, że aż tak bardzo mogę się czegoś bać.

* Mia *
Planowałam ten wyjazd już dłuższy czas. Niestety chyba pomysł nie wypali. Widząc jej minę, łatwo dało się odczytać jej zastanawianie się, strach. Zrozumiałam. Decyzja nie będzie należała do najłatwiejszych. Chodź nadal liczę na jej zgodę.
Chciałabym pokazać jej moje życie.
Chciałabym, aby poznała kogoś z kim jestem bardzo szczęśliwa.
Chciałabym, aby chodź na chwilkę wyrwała się od tej codzienności.
Trwaliśmy w bardzo niezręcznej ciszy. Myślałam, że trwa ona wieki. Do czasu, w którym nie odezwał się jedyny mężczyzna w naszym gronie:
-Przepraszam was, ale umówiłem się ze Stefanem. Spotkamy się potem, cześć... - ulotnił się. A ja czekałam dalej, ale z każdą kolejną minutą coraz bardziej chciałam stamtąd wyjść. Oczekiwanie na odpowiedź dłużyło się niemiłosiernie. Patrząc na nią miałam coraz większe wyrzuty sumienia, że to zaproponowałam.
-Naprawdę nie wiem co powiedzieć - te słowa były tak niespodziewane, podskoczyłam wystraszona, a ona tylko się zaśmiała.
-Nie musisz odpowiadać mi teraz. Poczekam. - odpowiedziałam, ale moja mina nadal wyrażała przestraszenie, czym chodź trochę rozśmieszyłam Sarah. Tyle chociaż dobrego.
-Przepraszam, że znowu się ,,zawiesiłam'' - powiedziała do mnie, zabawnie zaznaczając ostatnie słowo. Wyciągnęłam telefon, włączyłam, a gdy zobaczyłam godzinę, ekspresowo wstałam.
-Tym razem to ja przepraszam, ale na śmierć zapomniałam o spotkaniu z bratem... -
- Nie tłumacz się tylko leć, bo się jeszcze spóźnisz. - pożegnałyśmy się, a ja biegiem udałam się w wyznaczone miejsce. Minęło naprawdę wiele lat, ale nie zapomniałam żadnej uliczki znajdującej się w tym mieście. Z każdą mijaną przypominały mi się pewne wydarzenia. Wiele wspomnień. Chyba nigdy nie wyrzucę ich ze swojej pamięci. Na jednej byłam pocieszana, na drugiej wpadłam na chłopaka, który bardzo zawrócił w mojej głowie. Wchodząc do kawiarenki od razu zauważam mojego brata. Wymieniamy się szczerymi uśmiechami i już toniemy z braterskim uścisku.

*Sarah*

Zadzwoniłam do Gregora, który jak zawsze zgodził się przyjść i porozmawiać. Miałam nadzieję, że pomoże mi chodź minimalnie podjąć decyzję. 
Gdyby nie ta cholerna choroba...
Słyszę dzwonek do drzwi. Szybkim krokiem schodzę po schodach i delikatnie otwieram drzwi. 
-Tak jak mówiłem. Jestem, i hej. - zapraszam go do środka 
-Nie sądziłam, że dasz radę wpaść tak szybko. 
-Dawno się nie widzieliśmy. Do tego nie miałem co robić więc od razu po twoim telefonie przebrałem się i przyjechałem. -oznajmił z uśmiechem na twarzy. Miło z jego strony. 
-A Roksana? 
-Wyjechała wczoraj na jakieś szkolenie. Przez tydzień nie będzie jej w domu. Ale zdaje mi się, że mieliśmy o czymś rozmawiać? -wyraz jego twarzy tym razem spoważniał. 
-No właśnie.... Napijesz się czegoś? -podstawowe pytanie w moim wykonaniu
-Może wody, tyle mi wystarczy. -powiedział z uśmiechem, a ja udałam się po szklankę z wodą. No to chyba czas najwyższy porozmawiać. Stawiam szklankę przed moim gościem, i siadam naprzeciwko niego. 
-Więc... o czym chciałaś ze mną porozmawiać? -zapytał z nutką ciekawości. Zaczęłam od początku, od przyjazdu Mii, który był dla mnie wielką uciechą. Kończąc na propozycji którą mi zadała. Widziałam jak intensywnie myśli. Zrozumiał moje obawy, a raczej tak mi się wydawało. Jeszcze chwilę siedzieliśmy w cichy, nie była ona ani trochę uciążliwa. 
-Hmm... moje zdanie nie musi oczywiście wpływać na twoją decyzję... -zaczął- ale ja bym pojechał. Nie wiem jak by się to wszystko skończyło, ale poczuł bym trochę innego życia. Ale może zacznijmy od pytania, czy chciałabyś tam pojechać? 
-Gdyby nie te wszystkie obawy już dawno podjęłabym decyzję. -szczera odpowiedź z mojej strony, nie wiem kto by na moim miejscu odmówił takiej podróży. 
-Pojechałabyś tylko ty i Mia? -kolejne pytanie, tym razem machnęłam twierdząco głową. -A Michi? -ten człowiek lubi chyba pytać, ale tym byłam nawet ja zaciekawiona. Co z Michaelem? 
-Wydaje mi się, że gdyby Michael też był z wami, prędzej byś podjęła decyzję. Nie byłabyś sama w zapoznawaniu się z nowym miejscem, a do tego to jednak mężczyzna i mój dobry kumpel. - Gregor zawsze pomaga.  Mi tym zdaniem bynajmniej pomógł. Po pierwsze nie zostawiłabym Michaela tutaj samego, a po drugie przy nim na pewno czułabym się pewniej. -A teraz to ja mam co ciebie trochę inne pytanie?
-Znowu pytanie? Dawaj - powiedziałam ze śmiechem, pytanie z innej beczki? 
-Tylko mnie nie bij. Okey?
-Dobra lepiej zadawaj to pytanie.
-Czy między tobą, a Michim... jest no... coś więcej? -Woo, tego to ja bym się nigdy nie spodziewała. Skąd on wytrzasnął to pytanie? Moje pytajniki w oczach chyba dały o sobie znać, bo przypuszczałam iż Gregor próbuje jeszcze coś dodać. Podejrzenia się spełniły -Strasznie dużo czasu spędzacie ze sobą, i widzę, że to nie jest ta sama znajomość niż kilka miesięcy temu. Widzę jak na siebie patrzycie, nie umiecie przeżyć dnia bez siebie. I ta sytuacja w szpitalu ...
-Skąd wiesz o tej sytuacji? -słysząc to natychmiastowo mu przerwałam. 
-Tamtego dnia, Roksana chodziła cały czas jakaś zamyślona i...
-I co? Wygadała się?
-No tak jakby. Powiedziałem jej, że lepiej będzie jak mi powie i tak wyszło.
Może nie jestem zadowolona, że mu to powiedziała, ale też mogę zrozumieć iż ciężko było jej to przed nim ukrywać. Mieszkają w jednym domu, a musiała ukrywać coś to wydarzyło się u mnie i o czym ona wiedziała. -Mam nadzieję, że nie masz jej tego strasznie za złe? -dopowiedział z ogromnym smutkiem.
-Nawet tak nie myśl. Dobrze, że ci powiedziała. Pokazuje to, że jest z tobą szczera. 
-To ja może już pójdę. 
-Jak uważasz. Dziękuję za pomoc.

*Michael*

-Chłopie! Powiesz jej w końcu czy ja mam jej to powiedzieć?- Stefan chyba nigdy nie da za wygraną, ciągnie temat od początku. 
-Ile razy mam ci mówić, że jest dobrze tak jak jest?
-Czyli jak? Wmawianie sobie, że jest inaczej od rzeczywistości. To nie działa w tą stronę. - mogę zrozumieć, że przyjaciel chce dla mnie jak najlepiej, ale sam wiem co chcę. Powinien chyba to zrozumieć. 
-Możemy zakończyć w końcu ten temat? -pomału mnie już to denerwowało, w kółko tylko jeden temat. Nic więcej. 
-Nie rozumiesz, że oszukiwanie samego siebie nie jest najlepszym wyjściem ... 
-Ale to ja o tym wszystkim decyduję. To ja zdecyduję czy powiem o tym czy nie. 
-Tylko jak przyjdzie do pretensji to nie miej ich do mnie.
-Obiecuję - odpowiedziałem mu z uśmiechem na twarzy. W końcu udało mi się zakończyć ten temat, który ciążył nade mną już bardzo długi czas. Stefan nie dawał za wygraną i ciągle do niego powracał. Teraz mam nadzieję, że zamknęliśmy go na dłuższy okres czasu. 
-I co tam w ogóle u niej? -zapytał po chwilowej ciszy między nami. 
-Prawdopodobnie poleci z Mią do USA -mój towarzysz nie okazywał, że jest w szoku. Jego mina wyrażała milion słów.
-A ty? Lecisz z nimi?
-Nie. Ja zostaję 
-Niby dlaczego? - znów nie dawał za wygraną. Gdybym wiedział, że tak będzie wyglądać nasza rozmowa, wymyśliłbym, że źle się czuję i nie przyszedłbym. 
-Nie czuję potrzeby aby tam lecieć. Niech pobędą razem. -tym razem uderzył się ręką w czoło. Nie rozumiałem go w tej chwili. 
-Z kim ja się przyjaźnie... -powiedział cicho, jakby sam do siebie. 
-Czasem mam ogromną ochotę cię walnąć, wiesz? - Ta moja skromna i zarazem szczera osoba. 
-Młodszych się nie bije! - wykrzyczał ze śmiechem, ja też nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu. 
-Czasem można złamać reguły. -uśmiechy nie schodziły nam z twarzy nawet na chwilę. Dawno się razem nie śmialiśmy, zazwyczaj drążyliśmy tylko jeden temat. 
-To co robimy? Bo nie chce mi się siedzieć przed telewizorem -już się zaczęło narzekanie... 
-Nie mam zielonego pojęcia, wymyśl coś. -Szczere? To już się boję jego pomysłu.
-Chodźmy do Sarah, dawno jej nie widziałem -powiedział z cwanym uśmieszkiem na twarzy. -I nie ma, że nie. Albo idziemy, albo twój dobry przyjaciel coś komuś powie. - No to chyba nie mam innego wyboru, zostałem w tej chwili pokonany. 
Droga mija nam całkiem miło. Opowiadamy sobie jakieś historie, śmiejemy się sami nie wiedząc z czego. Szybko znajdujemy się pod jej domem. Otwieramy furtkę, wchodzimy i dzwonimy do drzwi. Nie musimy jakoś długo czekać na otwarcie ich. 
Sarah stoi przed nami w szarym dresie, i widać, że jest nieco zaskoczona naszym widokiem. 
-Jak ja się dawno nie widziałem. -mówi Stefan i wita się z nią. -trochę się zmieniłaś. 
-Pod jakim względem się tak zmieniłam? -zapytała z miłym uśmiechem. -Wchodźcie 
-Schudłaś i kolor włosów! Jaki ja jestem mądry! 
-Gratuluję spostrzegawczości. Michi chyba nawet nie zauważył innego koloru włosów. -Tym razem popatrzyła na mnie, to prawda. Nie zauważyłem, ale czy to ma jakieś znaczenie? Chodź gdyby tak sobie przypomnieć to w tym kolorze jej lepiej. 
Ogarnij się Michael, bo już głupiejesz... 
Słyszymy dzwonek do drzwi, Sarah idzie otworzyć, a my natomiast zajmujemy miejsce na kanapie. 
Nagle widzimy wchodzącą Mię.
-Cześć chłopaki. Nie wiedziałam, ze jesteście. 
-Dopiero przyszli. -patrzy na mnie i uśmiecha się.
-Miałam powiedzieć wam to jutro, ale skoro jesteście to powiem teraz -zaczęła, a ja byłem ciekaw o co chodzi. - No więc tak. Zgodzę się na ten wyjazd Mia - Sarah nadal patrzyła na mnie, a ja nadal nie wiedziałem o co jej chodzi, miałem nadzieję, że zaraz się to wszystko wyjaśni  -... ale tylko jednym warunkiem.
Mia patrzyła na nią bardzo intensywnie, czekając na ten ''jeden warunek '' 
-Jeśli Michi poleci z nami...


--------------------------------------------------------
Hej...
Dopiero teraz, ale w ogóle nie miałam pomysłu :/
I tak wymęczyłam tyle ile jest. Chciałam więcej, ale nie udało się. :(
Nie mówię czy mi się podoba czy nie, recenzję zostawiam dla was. 
Nie mam pojęcia kiedy pojawi się kolejny, liczę, że do mojej głowy wpadnie jakiś genialny pomysł. 
Do zobaczenia ! 

I stały fragment - KOMENTUJCIE 



niedziela, 4 października 2015

7. Tajemnice?


-Co tak patrzysz, jakbyś ducha zobaczyła? -Michi jak zawsze wyczuł, że coś mnie zastanawia. Moja głowa mówiła, że coś razem wykombinowali. Chciałam się tego jak najszybciej dowiedzieć, bo oni w połączeniu ze sobą umieją wymyślać naprawdę ''dzikie'' rzeczy.
-Nic przede mną nie ukryjecie. Wasze oczy mówią wszystko. -to wszystko staje się coraz ciekawsze. Jeszcze chwila i nie wytrzymam.
-Ty za bardzo czytasz w oczu, wiesz? -Tym razem wtrąciła się Mia, to stwierdzenie wywołało u mnie śmiech. Zbyt wiele osób to mówi. Oczywiście jest to mój atut. Tym sposobem raczej nic się przede mną nie ukryje.
-I bardzo się z tego cieszę. Powiecie mi może w końcu o co chodzi?
-Już zaraz, spokojnie. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie - no to naprawdę dużo się od nich dowiedziałam. Dopilnuję, abym dowiedziała się o co im biega jeszcze dziś.
-Chodźmy do mnie, pogadamy trochę. Zapewne Mia ma nam wiele to opowiedzenia. - oczywiście się zgodziłam. Co miałam lepszego do roboty. a z chęcią posłucham co działo się u Mii podczas tych kilku lat.
Droga mijała w świetnych nastrojach. Chodź nutka ciekawości z mojej strony lekko dawała się we znaki.
Ta dwójka naprawdę w połączeniu jest niemożliwa, a gdy już kombinują coś we dwoje, moja wyobraźnia szaleje.
Tak jak wtedy....

***9 lat temu***

Siedziałam na ławce przed szkołą czekając na Mię i Michaela. Po tą pierwszą byłam w domu, ale jej nie zastałam. A Michi zazwyczaj przychodził wcześniej ode mnie. Coś mi tu nie grało.
Zastanawiałam się gdzie ich porwało.
Wyobraźnia już zaczynała wariować.
Czasem bywa ona zbyt fantazyjna i szalona.
Może jakaś wczesna randka?
Boże! Głupia jestem... ona przecież ma chłopaka. A może ja o czymś nie wiem. To wszystko jest zbyt dziwne. Pogrążona w zupełnie innym świecie, nawet nie zauważyłam idących przyjaciół.
Śmiali się na cały głos, a ja patrzyłam na nich z zaciekawieniem.
Zauważając mnie, podbiegli i od razu się przywitali:

-Hejaa - powiedziała całując mnie w policzek.
-Cześć? - odpowiedziałam pytaniem, mając nadzieję, że coś tym zrozumieją. Jednak nic. Nie wiedzieli o co mi chodzi.
-Coś się stało?- zapytali jednocześnie. Już nawet mówią w tym samym czasie?
Aaa! Sarah! Ogarnij się w końcu...
-Haloo! Ziemia! Żyjesz tam!? - krzyczała przede mną. Ja stanowczo za dużo w tej chwili myślę. Ale nawet jakby się spotykali? Nic przecież w tym złego. Od przyjaźni do miłości?
-Co? 
- No jak co? nic nie mówisz, zawiesiłaś się? Albo wiem! 
- Hę?
- Zakochałaś się - słysząc to wybuchłam głośnym śmiechem. Nie spodziewałam się takiej myśli z jej strony. Ja tu myślę na temat jej miłości, a tu taka informacja.
- Nie. - odpowiedziałam po prostu. Jakbym zaczęła się tłumaczyć, na pewno poszłoby to wszystko na marne. Wiele lat przyjaźni robi swoje. I znów zniknęłam dla świata. Mam dość miłości. Byłam zauroczona jednym chłopakiem ze starszej klasy.
Zauroczona? Zakochaniem nazwać tego nie można. Za wcześnie na takie miłości.
Ludzie często popełniają błędy względem zauroczenia się. Zazwyczaj jest to zła osoba.
Tak była z moim przypadkiem.

***
Kręciłam się blisko niego. Nie rozmawialiśmy tylko można powiedzieć, że go śledziłam. Nie myślałam, że ktoś to zauważy. Liczył się tylko i wyłącznie on.
''Kochało'' się w nim wiele dziewczyn.
Mia zawsze powtarzała mi, że ten chłopak nie jest wart mojego uczucia. Nikt mnie w tamtej chwili nie rozumiał. Aż do rozmowy z Gregorem. Był w tej samej sytuacji co ja. Jedynym minusem tego wszystkiego, że chodził do innej szkoły i nie mogłam widywać go tak często jak tylko chciałam.
Biegałam za tym chłopakiem prawie miesiąc. Jednak wszystko zmieniło się tydzień przed końcem roku szkolnego.
Zdyszana Mia podbiegła do mnie, wzięła za rękę i biegła wyprowadzając nas obie na plac za szkołą.
-Patrz - wyszeptała mi do ucha i wskazała jakąś parę miziającą się na huśtawce. Już miałam pytać po co mam się temu przyglądać, i nagle zdałam sobie sprawę, że to on. Chłopak, za którym biegałam.
Nie mogłam na to patrzeć.
Najbardziej pusta dziewczyna w szkole? Brawo...
Moje serce zrobiło się bardzo ciężkie. Czułam jakbym się rozpadała. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
Zauroczenie do jego osoby przerodziło się w złość. Niby go nie znałam.
Niby nie zamieniłam z nim nawet głupiego -cześć- , ale boli.
Cholernie boli. Jednak lepiej teraz, niż potem gdybym już dosłownie oszalała na jego punkcie.

***
-Ona się ewidentnie zakochała. Ja ci to mówię. Nigdy się tak nie wyłączała. 
-Nie zakochałam się! -krzyknęłam, gdy w końcu usłyszałam o czym mówią. Ciekawe co jeszcze wymyślili. Na maksa się zawiesiłam.
-Właśnie widać. Cały czas siedzisz zamyślona. Jakieś 10 minut temu był dzwonek na pierwszą lekcję. -tym razem zaczął Michael.
-To czemu nie poszliście? - byłam bardzo ciekawa odpowiedzi.
- Tak jakby na ciebie czekamy. 
Wstałam z miejsca i bez słowa opuściłam plac szkolny.
Dziwnie się zachowuję.
Już nawet nie wiem co jest tego powodem. Raz umiem się uśmiechać, a potem nagle zawieszam się i gdy już się ocknę lepiej ze mną nie zadzierać.
Najdziwniejsze jest to, że nie poszli za mną. Zazwyczaj gonili za mną na każdej przerwie, a teraz?
Postanowiłam wrócić do domu.
Trudno, najwyżej powiem, że się źle poczułam.
Po drodze zahaczyłam o sklep. Kupiłam sok jabłkowy i drożdżówkę. Idealne drugie śniadanie.
Chodź spożywam takie prawie codziennie.
Otwieram drzwi od domu i od razu spotykam się z nieswoim wzrokiem mamy.
-Źle się czuję, nie było mnie nawet na pierwszej lekcji. - wytłumaczyłam. I pośpiesznie udałam się w stronę pokoju. Schody zostały szybko pokonane. Weszłam do pokoju i od razu rzuciłam torbę w kąt pokoju, a sama położyłam się na łóżku. Jednak nie mogłam poddać się samotności. Usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.
-Proszę....
Widok zadziwił mnie. Nie spodziewałam się takich gości. Chyba szybko wyczuli pytajniki w moich oczach, odezwali się jako pierwsi... Chodź spodziewałam się raczej czegoś innego
-Dlaczego poszłaś ? -zaczęła - i dlaczego zrobiłaś się taka... inna? - może i byłam nastawiona na coś innego, ale naprawdę zszokowało mnie to. Zrobiłam się inna? Nie rozumiałam. Patrzyłam na nich z wyczekiwanym wytłumaczeniem mi tego sformułowania.
-Chodzi nam o to, gdyż cały czas siedzisz zamyślona, a jak już wrócisz do normalnego świata nie da się z tobą normalnie porozmawiać. - tym razem głos zabrał Michi. I wtedy wiedziałam dlaczego uważają moje zachowanie za ,,inne''.
-Ehh. Od czego by tu zacząć. - nie miałam bladego pojęcia co im powiedzieć.
- Coś cię gryzie, ale nie chcesz nam powiedzieć . Widać to. -aż tak bardzo daję to po sobie poznać?
- Co robiliście przed lekcjami ? -moje pytanie wyszło samo z siebie. Lepszego momentu być nie mogło... Chociaż może się czegoś dowiem? Miło by było.
-Gdybyś nie wyszła to byś się dowiedziała. -na ich ustach momentalnie pojawił się uśmiech.
-Możecie jaśniej? 
- Noo, tak jakby przyszliśmy bardzo wcześnie do szkoły. Wzięliśmy z szatni buty takiego jednego kolesia i rozbiliśmy do nich jajka. - moja mina w tamtej chwili wyrażała więcej niż tysiąc słów. Ja posądzałam ich o chodzenie, a w tym wszystkim chodziło o dowcip na koledze. Nie spodziewałam się tego.
- Saraah? 
- Ja... myślałam... o boże - wybuchłam śmiechem, a oni patrzyli jak na idiotkę.
- Dobrze się czujesz?
- Nigdy nie zgadniecie to moja kochana wyobraźnia wymyśliła. -śmiech był silniejszy ode mnie. Nie mogłam go opanować.
-Dawaj. Pośmiejemy się z tobą.
- Gdy siedziałam przed szkołą, zastanawiałam się czemu was tak długo nie ma. I zdążyłam wymyślić, że wy ze sobą chodzicie. -tym razem nie śmiałam się sama. Może na początku ich miny wyrażały ogromne zaskoczenie, z czasem jednak nie mogli ukrywać rozbawiania.
Wyobraźnia czasem daje mi popalić.

***

U Michaela dowiedzieliśmy się wielu rzeczy na temat kilku lat Mii spędzonych w USA. Z tych historii wynikało jednoznacznie, że ma zamiar tam wrócić.
Nie zostawiła by tam przecież swojej miłości, a z miłością na odległość raczej drugi raz walczyć nie powinna.
Studia okazały się być lepsze niż na początku przypuszczała.
Wielu ciekawych, miłych ludzi.
-Fajnie tam miałaś. - oznajmiłam po całej opowieści.
- Ojj, a ty to nie? Cały czas miałaś przy sobie Michiego. - zgłaszam sprzeciw. Nie cały czas.
- Powiecie mi może w końcu co tam wykombinowaliście? - nagła zmiana tematu. Przypomniałam sobie o tym.
-To może w końcu ci powiemy, coo?
- No dobra. 
W końcu. Czekałam cały dzień, aby w końcu się dowiedzieć o ich ,,pomyśle''
-Mieliśmy powiedzieć ci to dopiero za kilka dni, ale skoro już wiesz, i nie dasz nam żyć. Zabieramy cię do mnie, do Ameryki! 


---------------------------------------------------
BUM!
Dłuższy? Dłuższy. Może nie tak jak chciałam, ale napisałam. 
Po napisaniu, mieszane uczucia. Nie wiem czy wam się te wypociny podobają. 
Ostatnio miałam bardzo mało czasu, więc ,,radocha'' że w ogóle coś powstało. 
Liczę na szczerą opinię w komentarzach :) .
 I tym samym do zobaczenia :* 
Gdybyście chcieli o coś zapytać, chętnie odpowiem np. na ask'u. 
Link do niego można napotkać w zakładce -kontakt- :) 
Buziaki :* :) 
I przepraszam za wszelkiego rodzaju błędy!!!