sobota, 14 listopada 2015

10. Czy ty zwariowałeś?!


Do wyjazdu zostało już naprawdę niewiele czasu. Raptem 2 dni. Ja jak zwykle załatwiam wszystko na ostatnią chwilę. Minusem tego jest to iż jestem okropnie zabiegana i nie mam czasu dla przyjaciół. Chociaż przyzwyczaili się do tego, iż przed każdym wyjazdem lepiej nie wchodzić mi w drogę. Takie starcie mogłoby skończyć się nieprzyjemnie. Wszystkie potrzebne rzeczy znajdowały się obecnie na moim łóżku, czekając na Gregora, który w końcu raczy przywieźć walizkę. Trochę tego jest, ale na miesiąc w USA trzeba się jakoś zapakować. Co chwila przypominałam sobie o innych przedmiotach. Po krótkim czasie moje królestwo znikło. Zostało zasypane przez moje ,,klamoty''.
Niech on lepiej się pośpieszy z tą walizką. Jeszcze trochę i mój pokój również zniknie.
Ciszę przerwał dzwonek do drzwi. Podejrzewałam kogo mam spodziewać się po drugiej stronie.
Trzy głębokie wdechy, może dzięki temu nie wybuchnę. Otwieram i nie widzę nikogo, prócz walizki z przyczepioną do niej karteczką. Od razu chwyciłam ją do ręki.

Bardzo dobrze Cię znam siostrzyczko.
Dlatego nie przeszkadzam.
Zadzwoń kiedy skończysz.
Gregor

Mądry człowiek. Od zawsze tak uważałam. Ta moja szczerość. Ogromna walizka towarzyszy mi w drodze do mojego pokoju. Ekspresowo biorę się za składanie ubrań i wkładanie ich do walizki. Bagaż szybko się napełnia. Nim się nie obejrzę jest już pełny, natomiast moje łóżko nadal zagracone jest przez ubrania.
-I co ja teraz skombinuję? - Powiedziałam sama do siebie. Nie przypuszczałam iż będę zdolna do potrzeby drugiej walizki. -Wiem! - Krzyknęłam przypominając sobie o moim zakupie sprzed dobrych 10 lat. Szybkim krokiem udałam się na strych, dawno nie wchodziłam do tego pomieszczenia.  Roiło się tam od kurzu. Nie było to często odwiedzane miejsce przez domowników. Tak naprawdę byłam tutaj dobre trzy razy. Zapaliłam światło i moim oczom ukazały się  przedmioty z dzieciństwa. Wielka skrzynia zabawek. Mój ukochany koń na biegunach. Podeszłam bliżej i wszystko zrobiło się maleńkie. Dłonią przetarłam kurz i znów powrócił kolor, który kilkanaście lat temu widywałam w swoim pokoju. Czas okropnie szybko przemija, nieprawdaż? Jako dziecko zawsze byliśmy uśmiechnięci, nie mieliśmy żadnych problemów. Marzyliśmy o dorosłości, jednak kiedy się ją osiągnie marzy się tylko o jednym. O byciu znów dzieckiem. Jest oczywiście grupa ludzi, którzy o dzieciństwie chcieliby zapomnieć. Ja należę do tej pierwszej. Jestem chodzącą niewiadomą. Nie mam pojęcia, kiedy nadejdzie na mnie czas. Łapię chwilę, jakby była tą ostatnią. Jest to kolejny powód, dla którego zgodziłam się na ten wyjazd. Zupełnie zapomniałam o tym po co w ogóle tu przyszłam. Duża czarna waliza stoi spokojnie w koncie strychu. Tak dokładniej to nie jest ona czarna, pod wpływem zaniedbania zrobiła się szara. Biorę do ręki szmatkę i od razu próbuję pozbyć się znajdującego na niej brudu. Można powiedzieć, że się udało. Ostatni raz odwracam się w stronę zabawek i wychodzę z pomieszczenia.
To być może powód, dla którego tutaj nie przychodzę? Wiele wspomnień powróciło, a należę do osób, które na wspomnienia bardzo szybko, zawzięcie reaguje. Ponownie biorę się za odkurzenie walizki. Zajmuje mi to chwilę, po czym wracam do pokoju i kontynuuję pakowanie. Tym razem w sukcesem.
Mam ochotę znów udać się do pomieszczenia pełnego wspomnień. Moje zamiary przerywa dzwoniący telefon. Ktoś ma super wyczucia. Spoglądam na wyświetlacz i widzę widniejący napis -Michi dzwoni-
-Hej, co jest? - Odbieram i witam się, na odpowiedź nie muszę długo czekać.
-Cześć... - Odpowiada dziwnym głosem, już wiem, że coś musiało się stać. Intuicja tak mi podpowiada. - Jesteś teraz zajęta? - Pyta.
-Właśnie jestem wolna - Odpowiadam zgonie z prawdą. Serce biło mocniej. Dawało mi do zrozumienia, że jednak coś naprawdę się stało. Ono wie najlepiej. - Coś się stało? - Tym razem ja pytam
-Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć? - Próbował to pytanie przemienić w żart, jednak mi nie było do śmiechu.
-Powiesz mi w końcu o co chodzi? - Niemal krzyknęłam.
-Dobra, tylko się nie denerwuj - Zobaczymy jak z tym będzie. Jak dalej ma tak obijać w bawełnę to niczego nie obiecuję. -... Spotkałem Adama, tego ,,zazdrośnika'' i troszkę się poturbowaliśmy. - Adam i wszystko jasne. Nienawidzą się z Michim... Jeszcze kiedyś byli przyjaciółmi. Do czasu... -Mogłabyś po mnie przyjechać do szpitala?
Jak bym mogła mu odmówić? Przecież to mój przyjaciel. Najlepszy. Po otrzymaniu przez niego adresu, szybko się zebrałam i wsiadłam do samochodu. Jadąc myślałam, jak mogło dojść do ich spotkania. Unikali się jak ognia. Adam nawet wyjechał z miasta. I pewnego dnia widują się i wszystko kończy się szpitalem? Po prostu dzieci. Nawet gorzej.
Ich przyjaźń trwała dobre 3 lata. Nierozłączni można było tak powiedzieć. Miłość, zmieniła wszystko. Michi się zakochał, a Adam perfidnie ,,odebrał'' mu dziewczynę.
Parkując przed szpitalem zamknęłam etap wspomnień. Wyszłam z samochodu i wbiegłam do wnętrza szpitalu. Widzę go siedzącego na szpitalnym krześle. Na głowie ma naklejony jeden plaster poza tym chyba już nic. Zauważa mnie i wstaje, a ja podbiegam do niego i rzucam mu się na szyję. Tak cholernie bałam się, że stało się coś gorszego. Moje serce biło jak oszalałe, natomiast całe ciało ogarnęło niespodziewane gorąco. Odczuwałam je w towarzystwie Michiego coraz częściej. Zastanawiałam się nad tym parę razy. Wniosek tego zachowania odsuwałam na dalszy plan, gdyż sama nie mogłam w to uwierzyć. Ze spotkania na spotkanie jest coraz gorzej. Tym samym trzeba zdać sobie parę faktów. Zostawiam je na później, widząc iż macha mi dłonią przed oczami.
Patrzę na niego z pytajnikami w oczach na co ten wybucha śmiechem.
-Nie słuchałaś mnie prawda? - Jego uśmiech jest bardzo zaraźliwy.
-Wolisz szczerość, czy mam w tej sytuacji kłamać? - Szeroko się uśmiecham, zadając to pytanie.
-Jednak postawie na szczerość. - Odpowiedział na moje pytanie, czekając na moją odpowiedź.
-Skoro tak - Zmieniam raptownie twarz na poważną. -Nie, nie słuchałam cię.
-Tak jak przypuszczałem. Opowiem ci wszystko potem, ale proszę jedźmy już nie chcę się z nim znów spotkać. - Mówi błagającym głosem. Ciężko odmówić, kiwam twierdząco głową i ruszamy w stronę wyjścia.
Wsiadamy do samochodu i udajemy się w drogę powrotną. Czas mija w ciszy, która ani trochę nam nie przeszkadza. Każdy jest w swoim świecie. Mnie nadal zastanawia to, co było powodem ich przepychanki. Grunt, że nic poważnego się nie stało. Michiemu nic, ale pozostaje jeszcze Adam. Może gdybym się wtedy nie zawiesiła znałabym prawdę. Nie wiem, bowiem co powiedział. Dojechaliśmy do mojego domu rekordowo szybko.
-Nie będę przeszkadzał? Jest już późno i...
-Oj cicho bądź - Od razu mu przerwałam. Odwraca się od wytłumaczeń, ale ze mną tak łatwo nie wygra. I posłuchał się, grzecznie wszedł go środka. Przywitaliśmy się z moimi rodzicami i od razu poszliśmy do mojego pokoju.
Czekałam, aż powie mi co się tak w ogóle stało. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, nie wiedząc o co mi chodzi.
-Nie patrz się tak na mnie - Powiedział ze zmieszaną miną. Za nic nie wiedział czego od niego oczekuję.
-O co poszło ci z Adamem i co on w ogóle tutaj robi? - Zapytałam wprost. Słysząc to imię na jego twarzy pojawił się ogromny grymas.
-Naprawdę chcesz wiedzieć? - Nie chciał mi tego powiedzieć, ja jednak chcę wiedzieć co skłoniło go do takiej reakcji.
-Mhm, nie wywiniesz się
-Przyjechał... - Małymi kroczkami chyba powinniśmy dojść do wytłumaczenia. Mamy dużo czasu. - Przeprosić, ale to nie wszystko. - Nie powiem, że mnie to nie zszokowało, bo zszokowało. Adam nigdy nie był typem osoby, która przeprasza za swoje zachowanie. -I wręczył mi zaproszenie na ich ślub. I wtedy mnie poniosło.
-Czy ty zwariowałeś?! - Krzyknęłam. -Pobiłeś go tylko dlatego, że wręczył ci zaproszenie na ich ślub?! - Zwariował
-Poniosło mnie!
-Dobra, spokojnie. - Próbowałam nas uspokoić. -Przeprosiłeś go chociaż?
-Nie i nie mam zamiaru. - Odpowiedział stanowczo, ja jednak wiedziałam już co trzeba zrobić.

*
-Ja nigdzie nie idę! Sama sobie idź! - Mówił stanowczo, ja jednak postawiłam na swoim. Zaciągnę go tam nawet siłą. 
-O niee, mój drogi. On cię przeprosił teraz pora na ciebie. To ty go pobiłeś! -Ludzie na ulicy przyglądali się nam. Ja miałam to w tej chwili gdzieś. - Jeśli nie pójdziesz tam, mogę ci obiecać, że jutro nigdzie nie lecę. 


---------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć wszystkim!
Miało dziś rozdziału nie być, ale ja uwielbiam stawiać na swoim i napisałam. 
Miałam zamiar przygotowywać do poniedziałkowego konkursu z geografii, ale to zeszło na dalszy plan. 
Po prostu nie miałam ochoty :D
Jestem wykończona nauką :/ 
Opinię na temat rozdziału zostawiam wam, choć mi się całkiem podoba. 
Jestem zszokowana Zamachem w Paryżu :/ #PrayforParis 
Mimo wszystko do zobaczenia :* 

9 komentarzy:

  1. Jestem! :)
    Rozdział genialny i wcale się nie dziwię, że nie narzekasz, bo nie masz powodu! ;)
    Oj Michi, Michi... Chociaż właściwie to się nie dziwię, że zareagował tak jak zareagował. Przecież to musiał być dla niego straszny cios. :( Biedaczek :*
    Pakowanie XD Wiem jakie to okropne zadanie. Nigdy nie potrafię się spakować :D Czy to dłuższy wyjazd, dzień nad morzem czy nawet głupie jezioro XD hahaha Kobiety takie są :D
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam! :-D Powiem tK jak dla mnie rozdział jest okej myślałam że będzie nieco dłuższy ale jednak nie no ale dobre i to :-D Kocham tego bloga i te ich wszystkie przygody np. Sok z buraków :-D haha no albo te dzisiejsze pakowanieXD wiem coś o tym :D Mam nadzieje że kolejny rozdział bd dłuższy, czekam, a Ty bierz sie za nauke :-D pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku! ^^ Mi też się podoba, bardzo, bardzo podoba! :D
    Ach te wspomnienia... To prawda. Dzieciaki szybko chcą dorosnąć, a dorośli chcą wrócić do tych dziecięcych lat. :) Sama wiem o tym najlepiej, dlatego staram się korzystać z tych ostatnich 2 lat, kiedy nie jestem pełnoletnia. :p
    Nasza bohaterka ma zawsze ten sam problem, co ja! Każda walizka jest zbyt mała na moje 'klamoty'. :p
    Jezuu, jak mnie wystraszyłaś tym telefonem od Michaela. Myślałam, że wygląda 100 razy gorzej. Na szczęście skończyło się tylko tak.
    Tylko zastanawiam się, jak po takim ataku wygląda Adam. Obawiam się, że... gorzej.
    No, jak on mógł? Jak Michi mógł rzucić się na dawnego kumpla, który przeprosił? OK. Dał mu zaproszenie na ślub jego i byłej dziewczyny Michaela, którą nie ukrywajmy mu odbił, ale to nie wyjaśnia nic. Michael powinien nad sobą panować...
    Sarah dała mu świetne ultimatum. Wydaje mi się, że teraz przeprosi Adama. No... wypadałoby! :)
    Czekam na kolejny! :))
    Buziaki! :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się :)
    Rozdział świetny, jak zwykle! Bardzo przyjemna lektura w tak pochmurną niedzielę.
    Pakowanie w wykonaniu kobiety zawsze tak się kończy. Nigdy nie ma idealnej walizki, bo wszystkie wiecznie są za małe :D
    Trochę mnie nastraszyłaś tym telefonem... ale i tak szkoda mi naszego Michaela :( Chociaż jego zachowanie było trochę zbyt ostre, mógł bardziej nad sobą panować...
    Jestem ciekawa, co dalej dla nas przygotujesz ^^
    Czekam na kolejne!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! ;*
    Rany, ależ mnie wystraszyłaś w związku z tym telefonem. ;o Przez moment tak mi serce biło, że łuhu hehe :D
    Kurcze, skąd ja znam ten dylemat przy pakowaniu? :D Chyba wszystkie mamy tak samo! ;D
    Co do kochanego Michiego... Ja tam uważam, że jego stać na panowanie nad sobą, więc tutaj nie pochwalam jego zachowania. Ani trochę. Rozumiem, że nie zawsze się da, ale on to potrafi, a jego zachowanie faktycznie było zbyt gwałtowne...
    Buźka. ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach, ten Michi. Wydawałoby się, że poważny z niego facet, a tak głupio się zachował. Trochę nie rozumiem - dalej czuje coś do tej dziewczyny, czy o co mu chodziło? O urażoną dumę? Nie ogarniam tych męskich spraw. Dobrze, że jest przy nim Sarah, która umie przemówić mu do rozumu.
    Czekam z niecierpliwością na ten wyjazd do Stanów! Niech coś się wreszcie zacznie dziać między Sarah a Michim <3
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem nadrobiona i oczarowana! Akcja idzie do przodu i nie ukrywam,że zaczynam knuc różne dziwne rozwiazania;)
    Po pierwsze:jak cudownie,że sara I MICHI jada razem do USA.On cos do niej czuje...Ciekawe czy wyjazd przebiegnie spokojnie czy z niespodzianką.
    Po drugie:na bank Michi i Sarah czują do siebie to coś...Ona go moralizuje w dobrej wierze,a on jej słucha!Niebywałe! Uległy facet...hmmm...
    Wszystko mi się tutaj podoba i z niecierpliwością czekam na następny.Buźki :***

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytane - dłuższy komentarz przy kolejnym rozdziale. Obiecuję.
    Buziaki. ❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, że z takim opóźnieniem.
    Rozdział genialny.
    Cieszę się, że coś pomału iskrzy między Sarą, a Michaelem. Ale to dobrze. Czekam na szczęśliwy rozwój wydarzeń w USA, więc masz mi tam nic nie sknocić między nimi ;)
    Zastanawiam się, po co Michael pokłócił się z Adamem. Przecież, od ich ostatni kłótni sporo minęło. Chciał się odegrać, czy nadal coś czuje do tamtej dziewczyny?
    No nic, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i weny życzę :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń