-Czemu mam z wami lecieć? Myślałem, że to ma być taki damski wypad - Czuję na sobie wzrok wszystkich towarzyszy. Próbuję jeszcze coś powiedzieć jednak nie mogę wydobyć z siebie żadnego słowa.
-Michael chyba nie chcesz popsuć prezentu od Mii? Zgadzaj się i już. - Tym razem głos zabrał Stefan. Nie mam chyba zbyt dużo do gadania. Zgodzę się - polecimy, nie zgodzę się - z wyjazdu dziewczyn nici.
-No to jak? Lecimy? Ostrzegam cię... jeśli się nie zgodzisz Mia ci tego szybko nie wybaczy. -Mia mi szybko nie wybaczy? Obie będą stroić fochy. To się nazywa ,,Kobieca Solidarność''
-Macie jeszcze jakieś argumenty, dlaczego powinienem lecieć z wami? - Czekam co wymyślą, choć nie zajmuje to dużo czasu.
-Tęskniłbyś za nami, nudziłbyś się, nigdy nie byłeś w USA, martwiłbyś się o mnie. Coś jeszcze? - Trochę się tego nazbierało. Z resztą czemu by nie? Trochę się rozerwę.
Sarah cały czas czeka na moją odpowiedź, a Stefan z Mią wpatrują się w nas jakbyśmy składali jakąś przysięgę.
-No dobra, ja decyzję już podjąłem...
-Gadaj, bo ona zaraz zawału dostanie. -Gdybyś debilu się nie odzywał moja decyzja byłaby już znana.
-No to lecę z wami! - Wszyscy odetchnęli, a Sarah momentalnie ,,rzuciła'' się na mnie, nie przypuszczałem, że tak ucieszy się na moją zgodę. Nadal trwaliśmy w uścisku, a ja poczułem ogromne ciepło opanowujące całe moje ciało. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie. Pierwszy raz w moim życiu poczułem takie ciepło i pozytywną energię. Jednak zaraz wróciłem do rzeczywistości. Dziewczyny musiały pozałatwiać jakieś sprawy, więc pożegnaliśmy się i wyszły, a mi zostało pilnowanie domu i czekanie na ich powrót.
-Sorry, ale nie mogę na to wszystko patrzeć. Myślisz, że tego co było przed momentem nie wiedzieliśmy? Gdyby nie Mia i ich sprawy to nigdy byście się od siebie nie odkleili... - Wtrącił Stefan, przerywając z sekundy na sekundę coraz bardziej przedłużającą się i niezręczną ciszę.
-Co? O czym ty mówisz? -Zapytałem
-Widziałem jak szklą ci się oczy jak na nią patrzysz stary. Tego nie da się ukryć. -Mówi tak, bo jako jedyny wie co czuję do Sarah. Zapewne gdyby się o tym nie dowiedział, nic takiego by nie mówił. A gdyby to wszystko byłoby aż tak bardzo widoczne? Moje zastanowienia przetrwał Stefan, przynosząc gorący kubek z kisielem.
-Wiesz co zawsze poprawia mi nastrój. -oznajmiłem szczerze z uśmiechem na twarzy. -Zdaję sobie sprawę... -przerwałem, popatrzyłem na Stefana i wydawało mi się, że już wie co chcę powiedzieć- ...że... nie dam rady... tego dłużej ukrywać - wyraz twarzy towarzysza jednogłośnie wskazywał słowa ,,a nie mówiłem'' . Nie wypowiada ich jednak. Poklepał mnie tylko po plecach.
-Powiedz. Zrób to jak najszybciej... -Usiadł obok mnie, próbując wesprzeć. Każdemu życzę takiego przyjaciela. Może i są różne momenty, ale to jednak przyjaciel. Przyjaciele zawsze powinni się wspierać. Są wtedy gdy ich potrzebujemy. I tak jest w tej chwili.
-Boję się tylko jednego...- I w tym momencie przerwałem. Muszę zastanowić się co powiedzieć. Chcę spleść miliony słów w kilka prostych zdań. -tego, że... stracę ją... po raz drugi. -Wyjąkałem. Nie dziwię się. Ciężko wypowiadać takie słowa.
-Za to mi wydaje się, ze twoje uczucia są odwzajemniane. -Czyżby? Ile w tym prawdy? Uczucia są naprawdę ciężkie do rozpoznania.
-Co, ty jakiś jasnowidz jesteś?
-A ty głupi? Mam ci to napisać wielkimi literami? - Jego ton głosu nie był zbytnio łagodny, wyczuwało się minimalną złość.
-Dobra, zmieńmy może teraz, co? - Szczerze? Miałem już dość tego tematu. Stefan wyciąga ze mnie wszystko co możliwe. Przez to czuję się nieswojo.
-Dobra stary, ale musisz mi coś obiecać. - Nagle zachciało mu się obietnic. Ciekawe co tym razem wymyślił. Czasem zaczynam się go bać, ale cóż, nie zmienię tego. Jest jaki jest.
-Jak powiesz co to może się zastanowię. -Odparłem z uśmiechem.
-Obiecaj mi, że nie będziesz ukrywał swoich uczuć, tyle jesteś mi chyba w stanie obiecać? -Ten człowiek zaskakuje mnie na każdym kroku. Wiem, że chce dobrze i bardzo jestem mu za to wdzięczny lecz czasem sam wiem co jest dla mnie dobre,
-Dobra niech ci będzie. - Nie chcę żadnych niepotrzebnych kłótni. Najwyżej potem się coś wymyśli. Nie musi wszystkiego wiedzieć.
-No i o to mi chodziło. - Odetchnął z ulgą, a uśmiech nie schodził z jego twarzy ani na moment.
*Dziewczyny*
-Mam nadzieję, że mój dom pozostanie w takim samym stanie co przed naszym wyjściem. - Co prawda, ufam chłopakom, ale po nich wszystkiego można się spodziewać. Spacerujemy po mieście już od ponad godziny, zakupy i inne sprawy. -Czekaj, a która jest tak poza tym godzina?
-Moment... -I zaczęły się poszukiwania. Torebka to wielka jedna dziura, w której ciężko cokolwiek znaleźć, lub miała tak tylko Mia. - Za kwadrans wybije osiemnasta. Śpieszy ci się gdzieś?
-Niedługo mam spotkanie z moim lekarzem. Muszę go poinformować o wyjeździe. -Jej mina nie była zadowolona.
-To jeszcze go nie informowałaś? - Patrzyła na mnie bardzo intensywnie.
-Nie byłam pewna tego wyjazdu, a nie chciałam robić zamieszania. Spokojnie. - Uśmiechnęłam się do niej, ona tylko pokręciła głową. -Choć, bo się jeszcze spóźnimy, a ja sama na tym świecie nie jestem.
Droga nie zajęła nam zbyt długo. Nie mam ze szpitalem najlepszych wspomnień, dlatego też jakbym mogła to w ogóle bym tu nie przychodziła. Syreny karetek, ludzie spacerujący po szpitalnym placu. Widywałam to codziennie. Szybko uporałyśmy się ze schodami i weszłyśmy do środka.
Od razu w moje oczy rzucił się biel, a nos zmarszczył się wyczuwając ten specyficzny zapach. Dawno go nie odczuwałam. Przedtem się do niego przyczaiłam.
Mia co chwila zerka w moją stronę. Łapie mnie za rękę i dodaje otuchy. Szybko znajdujemy się przed gabinetem. Czekam tylko na pojawienie się doktora. Drzwi się otwierają, wychodzi z nich dziewczyna, a raczej nastolatka. Nie wydaje się na szczęśliwą, tylko bardziej na zagubioną w swoich myślach. Popatrzyłam na jej szybko oddalającą się sylwetkę i wstałam udając się w stronę gabinetu. Spojrzałam na Mię, która posłała mi ciepły uśmiech. Na słowo proszę weszłam do środka, a mężczyzna uśmiechnął się do mnie wstając w czarnego skórzanego fotela.
-Witaj, co cię do mnie sprowadza? Mam nadzieję, że same dobre wiadomości. - Może początkowo nie darzyłam tego człowieka jakąś sympatią, teraz wydaje mi się bardzo ciepłą osobą.
-Po części. - Uśmiechnęłam się do niego szczerym uśmiechem. Odwzajemnił gest.
-Może napijesz się herbaty? - Zaproponował, ja jednak wiedziałam po co przyszłam i chciałam to jak najszybciej załatwić.
-Nie dziękuję, ja tylko na chwilkę. - Oznajmiłam. -Poza tym ktoś na mnie czeka przed gabinetem i nie chciałabym, aby się niecierpliwił. - Dokończyłam.
-Rozumiem, to o czym chcesz porozmawiać?
Opowiedziałam mu szybko na temat wyjazdu. Uważnie wysłuchał, a na końcu zadał kilka pytań odnośnie mojego samopoczucia, leków i przede wszystkim zdrowia. Byłam dobrej myśli wobec jego zgody. Polubiłam tego człowieka, pomimo że tak naprawdę lekarze kojarzą mi się z ogromnym cierpieniem. Zawsze uważałam, że to stworzenia bez uczuć, wysilający się na najmniejsze uśmiechy. Teraz wiem, że nie każdy taki jest. Zmieniam zdanie na ten temat.
-Wszystko wynika, że przez najbliższy czas stan zdrowia nie zamierza się zmieniać, zgodzę się pod warunkiem iż codziennie będziesz przyjmować leki i będziesz w kontakcie z jakimś lekarzem, który będzie znał twój obecny stan. Nie można ryzykować. - Marzyłam w myślach o jego zgodzie. Udało się. Mogę bezpiecznie wyjeżdżać. Problem w tym, że muszę skontaktować się z jakimś Amerykańskim lekarzem. We trójkę damy radę.
-Dziękuję panu bardzo. - Popatrzyłam na niego z radością.
-Uważaj na siebie. Jak tylko wrócisz to daj znać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-Mogę to nawet obiecać. Jeszcze raz dziękuję. - Uśmiechnięta wyszłam i od razu rzuciłam się w ramiona przyjaciółki. Wyczuła, że wszystko poszło zgodnie z planem. Cieszyłam się jak małe dziecko, a jeszcze nie tak dawno wcale nie chciałam lecieć. Teraz dotarło do mnie jaki ten pomysł wyjazdu jest super. Zażyję nowej przygody, w zupełnie innej rzeczywistości.
Wyszłyśmy ze szpitala i pośpiesznie udałyśmy się do mojego domu, liczyłam, że jest cały. Zostawić chłopaków samych w domu to nie lada wyczyn. Zawsze mogli wpaść na pomysł zabawy kucharzy, a z ich doświadczeniem budynek mógłby pójść z dymem.
Skręciłyśmy w uliczkę i o dziwo dom stał na miejscu. Żadnych karetek, straży? Jest dobrze. Wesołe weszłyśmy do środka i zastałyśmy tam chłopaków rozstawiających coś na stole.
-Mogę wiedzieć co wy tam robicie? - Zapytała Mia z rozbawieniem z głosie.
-Taka mała niespodzianka, siadajcie. -Spojrzałam na przyjaciółkę i jednocześnie wybuchłyśmy śmiechem.
-Michael i Stefan w kuchni? Koniec świata się zbliża czy co? - Humor nam dopisywał, ale jednak widok chłopaków w fartuszkach to nie codzienny obrazek.
-Jak będziecie tak do tego podchodzić to sami to zjemy. - Całą tą sytuacją obruszył się Stefan, który od razu zareagował na nasze ,,docinki''. Oczywiście jego obraza była udawana. Nie umiał być obrażony.
-Dobra, dobra. Co tam upichciliście? - Nim się nie spostrzegłyśmy przed nami pojawiły się talerze z hamburgerami.
-Jak USA, to i jedzenie amerykańskie.
Co jak co, ale kolacja im wyszła. Chłopacy naprawdę się popisali. Nie dość, że dom cały to i pyszne jedzenie. Za oknem zrobiło się już ciemno, wszyscy się rozeszli. Nagle poczułam wibracje, wyjęłam telefon i odczytałam sms-a.
Wyszłyśmy ze szpitala i pośpiesznie udałyśmy się do mojego domu, liczyłam, że jest cały. Zostawić chłopaków samych w domu to nie lada wyczyn. Zawsze mogli wpaść na pomysł zabawy kucharzy, a z ich doświadczeniem budynek mógłby pójść z dymem.
Skręciłyśmy w uliczkę i o dziwo dom stał na miejscu. Żadnych karetek, straży? Jest dobrze. Wesołe weszłyśmy do środka i zastałyśmy tam chłopaków rozstawiających coś na stole.
-Mogę wiedzieć co wy tam robicie? - Zapytała Mia z rozbawieniem z głosie.
-Taka mała niespodzianka, siadajcie. -Spojrzałam na przyjaciółkę i jednocześnie wybuchłyśmy śmiechem.
-Michael i Stefan w kuchni? Koniec świata się zbliża czy co? - Humor nam dopisywał, ale jednak widok chłopaków w fartuszkach to nie codzienny obrazek.
-Jak będziecie tak do tego podchodzić to sami to zjemy. - Całą tą sytuacją obruszył się Stefan, który od razu zareagował na nasze ,,docinki''. Oczywiście jego obraza była udawana. Nie umiał być obrażony.
-Dobra, dobra. Co tam upichciliście? - Nim się nie spostrzegłyśmy przed nami pojawiły się talerze z hamburgerami.
-Jak USA, to i jedzenie amerykańskie.
Co jak co, ale kolacja im wyszła. Chłopacy naprawdę się popisali. Nie dość, że dom cały to i pyszne jedzenie. Za oknem zrobiło się już ciemno, wszyscy się rozeszli. Nagle poczułam wibracje, wyjęłam telefon i odczytałam sms-a.
MIA
Jeśli chodzi o lekarza, to nie masz się czym martwić.
Pomyślałam już przedtem i załatwiłam ci w pobliskim szpitalu
doktora, który zna już historię twojej choroby. Możesz
spać spokojnie :-)
Dobranoc :-*
--------------------------------------------------------
Witajcie!
Nareszcie zdołałam coś napisać :)
Ostatnimi czasy mam ogromnego lenia i cierpiałam na brak weny. Aż do czasu.
Szkoła zmusza mnie do dodawania rozdziałów co 2 tygodnie lub dłużej.
Poza tym chciałabym podziękować mojej przyjaciółce Kasi, za pomoc :)
Ten ,,kubek z kisielem'' to tylko i wyłącznie jej pomysł, ale niech się nacieszy ^^
Opinię zostawiam wam :)
Bardzo proszę was również o komentowanie, gdyż ogromnie to motywuje.
Mam nadzieję, że was nie zanudzam.
Do zobaczenia :*
PS. Jeśli widzisz jakieś błędy to pisz, przyjmuję takie wpisy w uśmiechem iż wiem, że ktoś zwraca uwagę :)