środa, 3 lutego 2016

15. Ból



*Michael*

Musimy porozmawiać... Przerażają mnie te dwa słowa.
Czego mam się spodziewać? Spoglądam na nią. Jest poważna. Cały czas mam jednak nadzieję, że za moment wybuchnie śmiechem i powie, że to tylko i wyłącznie głupi żart. Z każdą kolejną sekundą, coraz bardziej w to wątpię.

- No więc... - zaczynam - O czym chcesz ze mną porozmawiać? - Pytam niepewnie. Widzę na jej twarzy lekkie zakłopotanie. Myśli jak dobrać ze sobą słowa, które chce wypowiedzieć. Wysyłam w jej stronę lekki. wymuszony uśmiech, za którym kryje się ogromny strach.
- Nie chcę niczego krakać czy coś w tym stylu.. - Zatrzymuje się i znów myśli - Jakby coś się stało.. - Unoszę prawą brew do góry, co od razu wychwytuje - Z naszym związkiem - Wyjaśnia - To chciałabym, abyśmy zostali jak dotychczas przyjaciółmi. - Kończy mówić, a ja od razu parskam śmiechem. Przez te parę minut przeżywałem katusze, bo bałem się o co może jej chodzić. Myślałem, że dzieje się coś złego. - A tobie co?
- Kochanie, obiecuję, że zawsze będziemy przyjaciółmi. - Oznajmiam przytulając ją mocno do siebie. - Nie zdajesz sobie chyba sprawy z tego jak mnie wystraszyłaś tym swoim Musimy porozmawiać 
- Przepraszam - Rzuca szybko, by po chwili delikatnie mnie pocałować. - Nie chciałam, aby zabrzmiało to aż tak poważnie.
- Jestem chyba zmuszony ci wybaczyć. Opowiadaj lepiej, jak tam zakupy...

Będę szczery. Przestraszyłem się, że może nie chce ze mną być. Do głowy przychodziły mi także różne pomysły, w których główną rolę odgrywała jej choroba.
Pilnuję, aby regularnie brała leki. Trochę ją tym denerwuję. Ja chcę dla niej jak najlepiej. Stwierdza, że nie zachowuję się jak jej chłopak, przyjaciel tylko jak mama.
Fakt, może trochę przesadzam. Obiecałem jednak jej rodzicom, że w stu procentach będę jej pilnował. I słowa dotrzymam. Do końca wyjazdu.

Większość dnia spędziliśmy w kuchni. Zachciało nam się babeczek. Oczywiście nasza dwójka plus mąka to nie najlepsze połączenie. Znajdowała się ona wszędzie. Łącznie z naszymi włosami, twarzami i ubraniami.
O dziwo, mimo zmarnowania połowy składników nasze babeczki wyszły naprawdę nieźle. Słodkości są raczej moją piętą Achillesową. A przy niej wszystko raptownie się zmienia.
Miło widzieć ją taką szczęśliwą.
I pomyśleć, że gdyby nie gaduła Gregor, mógłbym jej już nie zobaczyć. Próbował siedzieć cicho. Cała ta sytuacja go jednak bardzo przerosła.
Co prawda na początku, trochę poczułem się okropnie. Ukrywała przede mną i nie tylko taką poważną sprawę.
Kiedy jednak już u niej byłem. Wtedy w szpitalu. Od razu można było zauważyć w jej oczach tą ogromną tęsknotę, ten ból.
Doskonale to pamiętam.
Nasze pierwsze spotkanie, poza szpitalem? Widać było zmianę w jej zachowaniu. Zachowywała się tak, jakby nic się nie stało. Jakby przez ten czas kiedy jej z nami nie było, nic się nie zmieniło.
A ona chciała ukrywać się przed nami. Nie rozumiałem jej postępowania. Pierwsze co sobie pomyślałem to, to że oszalała. Jest jeden plus tego wszystkiego. Przez to wszystko, zdałem sobie sprawę, że nasza przyjaźń zamieniła się w coś więcej.
Uśmiechała się. Potem pomysł Mii z tym wyjazdem. Wszystko potoczyło się tak szybko.
Zachowywaliśmy się tak, jakby nic wcześniej nie stanęło na naszej drodze.

Sarah zasnęła na kanapie w salonie.
Jak widać dzisiejszy dzień bardzo ja wykończył.
Powoli zanoszę ją do jej pokoju i najdelikatniej jak tylko potrafię, kładę na łóżku. Przykrywam jej ciało, leżącym obok kocem i po cichutku ulatniam się kierując się w stronę mojego królestwa.
Wchodząc do pokoju pierwsze co rzuca się w moje oczy to okropny bałagan.
Jakoś nigdy mi on nie przeszkadzał.
A to niby kobiety są zmienne.

*Sarah*

Nie sądziłam, że moje słowa zabrzmią aż tak poważnie. I tak bardzo wystraszą biednego Michaela.
Powinnam go, za nie przeprosić, ale nie chce mi się do tego wracać.
Postanowiliśmy zrobić coś bardziej pożyteczniejszego.
Babeczki!
Nasza dwójka raczej nie jest często spotykana w kuchni. Michiego widziałam może z trzy razy jako kucharza. Zawsze raczej gustował w wyjście do jakiejś knajpki lub po prostu przebywał u mnie, a tam raczej wypadało mi go nakarmić.
Jednym z powodów, dla którego nigdy z nim nie gotowałam było to, iż Michi to duże dziecko.
Szczerze, myślałam, że trochę się zmieniło.
Jak zawsze myliłam się. Kiedy tylko zobaczył mąkę, zaczęła się bitwa.
Moje włosy momentalnie zrobiły się białe. W ruch poszły również... jajka.
Chyba pomylił miskę z moimi włosami. Bo właśnie na nich powstawało ciasto.
Szybko uciekłam do łazienki. Trochę zajęło mi zmycie tego czegoś z moich włosów.
Mimo wszystko, udało nam się upiec pysznie wyglądające słodkości. W mojej głowie zapaliła się jednak czerwona lampka. Zostało jeszcze przecież dekorowanie!

-  Ja nie chcę nic mówić, ale dopiero co zmyłam te coś - Mówię pokazując na moje mokre włosy - I nie mam zamiaru myć ich po raz kolejny - Kończę, grożąc mu palcem. Widzę, że nie za bardzo zrozumiał co do niego powiedziałam. Przenoszę wzrok na wszystkie kolorowe lukry i od razu wybucha niespodziewanym śmiechem. Ten człowiek jest niemożliwy.
- Przepraszam cię bardzo, ale to ty zaczęłaś. - Oznajmia ze spokojem. Patrzę na niego z niedowierzaniem. Ja? Ja tylko grzecznie stałam, kiedy to szanowny pan Hayboeck wziął do swoich rąk mąkę i rzucił ją ku górze, robiąc przy tym ogromną burzę bieli. - No co prawdę mówię. - Mówi z buzią pełną ciasta. Sprytnie i zarazem dyskretnie nakładam niebieski lukier na moją dłoń i udaję się w stronę Michaela. Siadam mu na kolana, a mojej uwadze nie umyka jego zdziwienie.
Delikatnie go całuję, a wtedy wsmarowuję cały lukier w jego blond włosy.  Nie jest z tego zadowolony. A czego ja się w ogóle spodziewałam?
- Dobra, jesteśmy kwita. - Powiedział, gdy już grzecznie siedziałam dekorując nasze słodkości. O dziwo nie poszedł umyć swojej czupryny.

Obudził mnie okropny ból, w okolicach moich chorych nerek. Nie wiem co się dzieje.
Może to tylko jednorazowe?
Wygląda na to, że się mylę. Ból się nasila. Zwijam się w kłębek i liczę, że zaraz wszystko wróci do normy.
Jest po północy. Nie wytrzymam dłużej. Wstaję i wolnym krokiem udaję się do pokoju mojego chłopaka.

*Michael*

Nie mogę zasnąć. Przekręcam się z jednego boku, na drugi. Przeczuwam coś złego.
Tylko co?
No właśnie tu problem. Wszystko jest jak najlepiej. Jestem szczęśliwy. Sarah zresztą również.
Dziś świetnie spędziliśmy ze sobą czas. Lukier co prawda nie chciał szybko zejść, to jednak po czasie zaczął ze mną współpracować.
Słyszę czyjeś kroki. Od razu prostuję się. Siadam na skrawku łóżka, czekając na to co się stanie.
Do mojego pokoju wchodzi Sarah. Nie wygląda najlepiej. Od razu podbiegam do niej. Trzyma się w okolicy swojej prawej nerki.
- Proszę, pomóż mi... - Mówi i traci przytomność...


------------------------------------------------------
Witam i o zdrowie pytam! 
Jakoś długo szło mi pisanie tego rozdziału. Obiecałam sobie, że wyrobię się do moich urodzin i słowa  dotrzymałam iż mam je dopiero 5 lutego.  Ogólnie to dumna z siebie jestem :")  Leże w domu chora, cierpię na brak weny, ale jednak coś udało mi się stworzyć.  



NAJPRAWDOPODOBNIEJ to prawie koniec tej historii. Chyba, że do głowy przyjdzie mi jakiś mega, super pomysł. ;)
Na pocieszenie  razem w moją przyjaciółką mamy pomysł na kolejnego bloga. Ale zobaczymy co z tego wyjdzie. 
Wracając do rozdziału... Nie miałam pomysłu o czym by tu napisać (oprócz końcówki) więc postanowiłam wrócić trochę do pierwszych rozdziałów.  A pomysł z tymi babeczkami zrodził się z powodu, że byłam głodna XD I po prostu tak jakoś wyszło.  
Czytając wasze komentarze pod poprzednim rozdziałem (za które bardzo dziękuję!) stwierdziłam, że zrobię wam niespodziankę. Na początku te doszczętne Musimy porozmawiać miało być poważniejsze, ale ja lubię zaskakiwać. Musicie mi wybaczyć, ale nie umiem pisać długich rozdziałów. 
Komentujcie i do zobaczenia :* 

13 komentarzy:

  1. Witaj kochana!
    Rozdział cudowny. Przy wspólnym pieczeniu babeczek mega się uśmiałam :D
    Jestem przerażona bólem nerek Sarah. Mam nadzieję, że jednak wróci wszystko do normy.
    Czekam na następny ;*
    Zdrowiej!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej jak mi szkoda Sarah.
    Początek jest cudowny, żeby potem denerwować się w końcówce.
    Wyczuwam powoli epilog ;//
    Babeczki przypomniały mi dekorowanie pierniczków z rodzeństwem na święta xd
    a jajka z piątkiem 13 w 2012r hahahahahah
    Czekam na kolejny ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam����rozdział jast świetny i taki mrrr ale krótki, no ale z racji tego, iż zbliżają się twoje urodzinki to wyjątkowo ci wybaczę, więc się ciesz���� Także ja czekam na kolejny i obyś mi tam wyzdrowiała do poniedziałku bo coś dla ciebie mam *,* :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam! ;*
    Biedna Sarah... Nerki są straszne. o.O I to ból straszny, wiem coś o tym, ech... ;/ Mam nadzieję jednak, że to minie i że to nie zapowiada nic złego... ;/
    Epilog? ;c Jak to?! ;c
    Mam jednak nadzieję, że zaczniesz coś nowego, Kochana!. ;*
    Pozdrawiam. ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    Kochana, rozdział jest bardzo fajny, więc powinnaś być z niego naprawdę zadowolona :)
    Babeczki dzisiaj wygrały wszystko, aż się sama głodna zrobiłam :D Biedna Sarah, strasznie mi jej szkoda, bo taki ból to na pewno ciężka sprawa...
    Jak to najprawdopodobniej koniec? Żartujesz teraz, prawda? :( Mam nadzieję, że pojawi się niebawem jednak coś nowego ^^
    Czekam!
    I już życzę ci wszystkiego najlepszego :) Zdrowiej nam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Blogi z historiami o miłości z bohaterem z rakiem to trudny temat. Po pierwsze: przyzwyczajenie do postaci, polubienie. Mimo to wiemy że ta posteć umrze. Nie ma 100% szans na przeżycie... Po drógie: smutek po śmierci posteci...

    JUŻ widzę jak wszyscy piszą że jesteś zua xp haha czeczekam na koniec

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki koniec? Nie, nie, nie! Ja się nie zgadzam!
    Ugh...
    Babeczki? Przez ciebie zrobiłam się głodna. A z tym 'musimy porozmawiać' to wystraszyłaś mnie.
    Mam nadzieję, że ten ból niczego złego nie zwiastuje. Jeju, nie możesz jej uśmiercić!
    Czekam na kolejny
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż nabrałam ochoty na babeczki XD.
    Rozdział świetny! Tylko ostrzegam, jeżeli ona umrze...Nie, nie może. Mam nadzieję, że to nic poważnego. I chyba sama siebie okłamuję...:(
    Ale tak samo jak moja poprzedniczka, nie zgadzam się na koniec. Podoba mi się (jak i zarówno innym) wiec szkoda by było kończyć opowieść. No ale...
    Teraz rozumiem co to znaczy, nie mieć weny. Sama próbuje coś napisać od tygodnia i...pustka. Nic. Ale mam nadzieję, że w końcu na coś wpadnę.
    Do następnego!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Skomentuję dzisiaj krótko, bo piszę na telefonie.
    Było tak optymistycznie, te babeczki, bitwa na jedzenie i w ogóle, a koniec taki smutny... Mam nadzieję, że to nic groźnego i że Sarah ten ból szybko przejdzie. Przecież dopiero co jej i Michiemu wszystko zaczęło się układać!
    Koniec opowiadania? O nie :( Przykro mi ale cóż, przecież wszystko się kiedyś kończy. Oby tylko w przypadku Sarah i Michiego to był happy end!
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie, nie, nie! to nie może być koniec! Dopiero zaczęłam czytać twojego bloga i naprawdę myślę, że masz superaśny talent do pisania! Weny życzę!
    Ps. Zapraszam do mnie :http://uwiezionasercem.blogspot.com/
    :)

    OdpowiedzUsuń
  11. I znowu przerwa na reklamy? :o
    W takim momencie, no! :D
    Rozdział jest doskonały! ♥
    Wybacz, że zjawiam się dopiero dziś, ale niestety moje dni były ostatnio bardzo napięte i przepełnione robotą od rana do wieczora... :(
    Ta poważna rozmowa na początku mnie rozbawiła. :D Dziewczyna chce wyjaśnić pewne kwestie ze swoim chłopakiem, a on robi z tego bekę. xd No, ale oni tacy są. Wieczne dzieciaki. ^^ Nie mniej jednak, ich związek kwitnie. ♥
    Ale ta końcówka...
    Nerki? O.O O matko... Niech wszystko będzie dobrze... :x Nic się jej nie sanie, prawda? Sarah jest taką wspaniałą dziewczyną... Nie zasługuje na cierpienie. :((
    A! I ja się nie zgadzam na koniec! Jasne? :)
    Czekam na kolejny ROZDZIAŁ :*
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam, że zjawiam się tutaj dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam czasu.
    Rozdział genialny. Z początku taki trochę smutny, później wesoły, a na koniec znów smutny. Mam nadzieję, że Sarah nic poważnego nie będzie i, że te bóle nie zwiastują niczego złego.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejka.
    Nie wiem jak wytlumaczyc swoje okropne opoznienie u ciebie.. ale dopiero teraz zaczelam ferie i znalazlam w koncu czas zeby wszystko nadrobic.
    Jeszcze raz przepraszam.
    Rozdzial taki na slodko praktycznie i retorycznie.
    Ta koncowka.. jest nie pokojaca.. mam tylko nadzieje ze to nic groznego..
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń